W niniejszej notce przedstawiam działania podjęte w związku z wybuchem II wojny światowej, w wyniku których udało się ocalić od zniszczenia płótno grobowe Jezusa Mesjasza.

Tekst niniejszy nie traktuje o całości losów Całunu Turyńskiego, poczynając od Grobu Pańskiego nieopodal Golgoty, poprzez Edessę, Konstantynopol, Ateny, Langwedocję, Szampanię aż do Sabaudii i Piemontu.  O tym napisałem  w  innym  tekście.

Rozpoczęcie przez Niemcy kampanii wojennej przeciwko Polsce we wrześniu 1939 r., a także fakt formalnego przystąpieniu do wojny z Niemcami przez Francję i Anglię, zapaliło lampki ostrzegawcze wśród opiekunów Całunu, gdyż Włochy, jako państwo Osi, były zobligowane do tego aby walczyć  po stronie Niemiec. A Turyn był jednym z największych ośrodków przemysłowych we Włoszech (zakłady FIAT, stalownie, montownie, etc.), skąd było pewne, że bombardowania nie ominą tego miasta. Już podczas pierwszej wojny wojska austro-węgierskie przy wsparciu korpusów niemieckich, podczas ofensywy w północnych Włoszech (jesień 1917 r. i pierwsze półrocze 1918 r.), podjęły próbę, aby coś niecoś   zbombardować w Turynie, ale ówczesne samoloty nie dysponowały wystarczającymi osiągami i mocą niszczenia, zatem niewiele z tych zamiarów wyszło. Czyli  w 1918 r. Całun został ukryty, ale wówczas nie opuścił  Turynu.

W 1939 r. sytuacja była zdecydowanie inna. Intensywny rozwój lotnictwa stwarzał zagrożenia o skali nieporównywalnej do realiów znanych z poprzedniej wojny. Jakie takie wyobrażenie o wzrastających możliwościach działań lotniczych dawała wojna domowa w Hiszpanii, która formalnie zakończyła się kilka miesięcy wcześniej, niż rozpoczęła się agresja armii niemieckich na Polskę.

W tamtym czasie właścicielem Całunu była dynastia sabaudzka (Casa di Savoia - Dom Sabaudzki), tj. jej formalna głowa, czyli król Wiktor Emanuel III, podówczas człowiek już 70-letni i niewiele zainteresowany czymkolwiek innym, niż stanem własnego zdrowia. Dlatego inicjatywę w kwestii ukrycia relikwii w drodze ewakuowania jej z potencjalnie niebezpiecznego miejsca jakim był Turyn, zainicjował arcybiskup Turynu kardynał Maurilio Fossati we współpracy z kardynałem Luigi Maglione - sekretarzem stanu Stolicy Apostolskiej i  papieża Piusa XII.

W Turynie miejscem wyznaczonym dla przechowywania Całunu była kaplica specjalnie w tym celu zaprojektowana i zbudowana w latach 1666-1690 przez zakonnika augustianina (teatyna), architekta Guarino Guariniego. Kaplica ta (Cappella della Sacra Sindone) stanowi łącznik pomiędzy bazyliką katedralną Św. Jana Chrzciciela w Turynie (Duomo San Giovanni Battista), a Pałacem Królewskim (Palazzo di Reale).

Wymienieni dostojnicy Kościoła Rzymsko-katolickiego skontaktowali się z następcą tronu włoskiego, księciem Humbertem (późniejszy Humbert II di Savoia, jednomiesięczny król Włoch w okresie od 9 maja do 12 czerwca 1946 r.). W efekcie król Wiktor Emmanuel wyraził zgodę na wywiezienie płótna Całunu w celu ukrycia go przed przewidywanymi skutkami działań wojennych. Rozważano dwie lokalizacje, czyli:  Rzym – Pałac Kwirynalski na Watykanie jako miejsce tymczasowe oraz docelowo klasztor na Monte Cassino. Kardynał Luigi Maglione wskazał, jako lepszą alternatywę, sanktuarium w Montevergine (prowincja Avellino, region Kampania), położone na wysokości nieomal 1300 m npm i oddalone w linii prostej o ok. 100 km na południowy wschód od Monte Cassino.

[Klasztor i opactwo na górze Monte Virgiliano (dzisiejsze Montevergine) założył w 1126 r. włoski pielgrzym św. Wilhelm Vercelli, który po odbyciu pielgrzymki do Santiago de Compostela i Ziemi Świętej oraz po spotkaniu ze św. Janem z Matery (Jan z Pulsano), przybył do tej okolicy, po czym, oczarowany pięknem górskiego pejzażu, postanowił zamieszkać w jednej z tutejszych grot, by wieść życie eremity. W tym miejscu objawił mu się Jezus Mesjasz polecając, by Wilhelm założył sanktuarium poświęcone Matce Bożej i wspólnotę mniszą, która opiekowałaby się tym świętym miejscem. W Sanktuarium Monte Vergine (Góra Dziewicy) znajduje się obraz Matki Bożej. Wilhelm utworzył bractwo (wilhelmianie), o regule opartej na benedyktyńskiej (Św. Benedykta z Nursji). Św. Wilhelm zmarł w 1142 r. w Goleto, jego szczątki przeniesiono na Montevergine w 1807 r., gdzie zostały umieszczone w krypcie]

Największym wyzwaniem logistycznym było wywiezienie Całunu z Turynu w taki sposób, aby ten fakt utrzymać w tajemnicy przed wiernymi i aby miejsce przeznaczenia znała tylko niezbędna ilość zaangażowanych osób. Takich osób było łącznie dwanaście i wszystkie one dochowały tajemnicy.

W nocy 7 września 1939 r. skrzynia, w której umieszczony był Całun (w czasie gdy nie był wystawiany na pokazach dla wiernych), została przeniesiona do prywatnego mieszkania Kustosza Całunu, prałata Paolo Brusa, gdzie przy pomocy Don Giuseppe Gallino,  teologa zajmującego się badaniem relikwii, ozdobną skrzynię z Całunem zapakowano do zwykłej drewnianej skrzyni obitej szarym płótnem i oznaczonej jedynie napisem „Relikwiarz”.  Pakunek zawieziono na dworzec kolejowy i wysłano jako zwyczajną kolejową przesyłkę towarową do Watykanu. W watykańskim Pałacu na Kwirynale skrzynia z Całunem przebywała od 8 do 26 września 1939 r. W tzw. międzyczasie Pius XII wyraził zgodę na przechowanie Całunu w sanktuarium na Montevergine. Do miejsca swojego przeznaczenia przesyłkę zawieziono samochodem przy asyście kapelana sanktuarium Giuseppe Gariglio, a „pokwitował” jej dostarczenie przeor sanktuarium Bernardo Rabasca.

Na miejsce dla skrzyni z Całunem wykuto specjalną wnękę w skale (zboczu góry), do której przylegał bezpośrednio mur sanktuarium. Było to miejsce „pod bocznym chórem nocnym”, na którym zakonnicy, nieświadomi faktu ukrycia najważniejszej relikwi chrześcijaństwa, wykonywali tuż obok swoje śpiewy modlitewne. Całun był ukryty w tym miejscu przez siedem lat, jeden miesiąc i cztery dni.

Miasteczka na drodze aliantów do Rzymu były kompletnie zniszczone. Zniszczone zostało całkowicie Avellino, a w położonym o ok. 20 km od tego miasteczka opactwie stacjonowała część formacji niemieckich (położone wysoko w górach zabudowania opactwa stanowiły dogodne miejsce do obserwacji ruchu samolotów), zniszczone kompletnie zostało także Cassino oraz zostały zrównane z ziemią inne miejscowości. Klasztory wokół miejscowości pełniły rolę schronienia dla uchodźców zbombardowanych miasteczek oraz funkcjonowały jako szpitale dla rannych i chorych. Taką rolę pełnił także klasztor na Monte Cassino, oznakowany wielkim czerwonym krzyżem na białej płachcie, doskonale widocznym z wysokości i wokół którego w promieniu 300 metrów nie było ogniowych stanowisk oddziałów niemieckich, o czym alianci byli poinformowani od początku walk. Wydawało się to być dostateczną gwarancją, że i ten klasztor ominie niszczycielskie bombardowanie. Tym bardziej, że nie zdążono ewakuować z Monte Cassino wszystkich przechowywanych tam zabytków piśmiennictwa z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Ale znajdowała się w klasztorze ekspozycja księcia Piemontu, wcześniej wspomnianego Humberto di Savoia, a mianowicie gromadzone przez wiele lat obrazy i grafiki przedstawiające Całun Turyński.

Po raz pierwszy zbiór ten, znany jako Kolekcja Jego Królewskiej Wysokości Księcia Piemontu, został wystawiony w Turynie w 1931 r., a następnie kolekcja znalazła miejsce w watykańskim Palazzo del Quirinale. Po wybuchu wojny zdeponowano ją w klasztorze na Monte Cassino, ale uległa kompletnemu zniszczeniu na skutek zbombardowania klasztoru przez lotnictwo alianckie.

Moje osobiste przekonanie jest takie, że protestanccy ikonoklaści i masoni, ergo zdeklarowane i zajadłe katolikofoby z dowództwa USAF, którzy antypapizm wyssali z mlekiem, byli przekonani (z donosów siatki wywiadowczej), że skoro tam jest przechowywana kolekcja o takiej tematyce, to jest zapewne w tym miejscu ukryty również Całun. Taki jest powód zapamiętale bestialskiego niszczenia klasztoru akurat na Monte Cassino, chociaż nie był to obiekt o przeznaczeniu militarnym. Pozostałe klasztory, usytuowane opodal innych szczytów górskich, podobny los ominął.

Gdy wojna zakończyła się, we Włoszech zapanował chaos, dokonywano masowych linczów, czyli samosądów w ramach rozliczania się z "faszystami”, codziennie dochodziło do rozbojów, rabunków, gwałtów, zabójstw, itp.

W wyniku zdarzeń, które zaszły tuż po wojnie, niespodziewanie  powstał trudny do rozwiązania problem. Otóż w protokóle, na mocy którego Całun został oddany na przechowanie do sanktuarium w Montevergine, znajdował się zapis w brzmieniu, iż „relikwia ta zostanie zwrócona i wydana, gdy tylko będzie taki nakaz Jego Wysokości Króla Imperatora”. Tymczasem 9 maja 1946 r. Wiktor Emanuel abdykował na rzecz swojego syna Humberta, a w czerwcu tego samego roku w wyniku referendum została we Włoszech zniesiona monarchia, aczkolwiek większością ledwie 51% głosów (zapewne ktoś w archiwach CIA posiada wiedzę o tym, jakie były prawdziwe wyniki tego głosowania).

Wskutek czego obaj byli monarchowie, reprezentujący ostatnich władców Domu Sabaudzkiego, udali się na wygnanie, najpierw do Egiptu, gdzie w następnym roku zmarł okradziony doszczętnie przez złodziei ojciec, zaś syn Humbert wyjechał z Egiptu przez Szwajcarię do Portugalii i tam znalazł schronienie w miejscowości Cascais k/Lizbony (Humbert II di Savoie zmarł w Genewie w 1983 r. po wieloletniej chorobie).

Dopiero w październiku 1946 r. do arcybiskupa Turynu kardynała Maurilio Fossati dotarła zgoda, wyrażona na piśmie przez byłego króla Humberta,  na zabranie Całunu z sanktuarium Montevergine,  co niezwłocznie zostało wykonane i Całun 31 października 1946 r. powrócił do Turynu.

Rozporządzenie Humberta II di Savoia, w którym znalazła się dyspozycja, aby po jego śmierci całkowita własność Całunu została przekazana jako dar dla Stolicy Apostolskiej, były władca  podpisał 27 marca 1981 r.,  czyli na dwa lata przed swoją  śmiercią w Genewie, gdzie przebywał na leczeniu szpitalnym.