Druga i ostatnia część notki o Poncjuszu Piłacie

część 1 :  
https://sniper.neon24.org/post/171038,prefekt-judei-poncjusz-pilat-cz-1


14 nisan roku 30
                     
Jedynie dwie daty spełniają rzadką zbieżność, gdy szabat przypadał w pierwszym dniu święta Paschy, a księżyc był w pełni. Są to 7 kwietnia 30 roku oraz 4 kwietnia 33 roku. Obie odnoszą się do żydowskiego miesiąca nisan (marzec - kwiecień wg kalendarza gregoriańskiego), gdyż  obchody święta Paschy zaczynano zawsze 15 dnia tego miesiąca. Ale tylko w przypadku pierwszej z dat zgodne są dane chronologiczne, wynikające zarówno z kalendarza żydowskiego jak i rzymskiego oraz informacje pochodzące z tekstów ewangelicznych.

W 30 roku nowej ery szabat zaczynał się po zachodzie Słońca 14 dnia nisan, (gdy zabłysła trzecia gwiazda), a o tej porze roku na szerokości geograficznej Jerozolimy było, wg obecnej rachuby czasu, około godziny dziewiętnastej trzydzieści. Arcykapłani spieszyli się aby zakończyć judaistyczno-żydowską część postępowania przed sesją sądową u Piłata, która rozpoczynała się o wschodzie słońca. Dlatego członkowie Sanhedrynu obradowali nocą. Nie mogli zaryzykować późniejszej audiencji. Nie chcieli także czekać do zakończenia tygodnia paschalnego (7-dniowy okres świąteczny w Jerozolimie i Judei). Wiązało by się to z koniecznością przetrzymania  Galilejczyka przez cały tydzień w areszcie. W ciągu takiego czasu wieści o uwięzieniu mogłyby wywołać  rozruchy wśród ludności i pielgrzymów. Ponadto Piłat nie czekając na zakończenie święta, mógł z dowolnych powodów opuścić Jerozolimę i wcześniej powrócić do Cezarei bez rozstrzygnięcia sprawy Jezusa. Wtedy arcykapłani musieliby prosić Piłata o wyznaczenie nowego terminu rozprawy, przy konieczności udania się w podróż do siedziby namiestnika. Obie te okoliczności determinowały pośpiech i działanie metodą faktów dokonanych. Jedyny kłopot stanowiło takie sformułowanie zarzutów w akcie oskarżenia, aby w ich świetle przedstawić jako politycznego buntownika człowieka, który nie był ani politykiem, ani buntownikiem. To akurat nie stanowiło większego problemu.

Ludzie współczesnej zrelatywizowanej poza granice groteski wizji świata, nie są w stanie wyobrazić sobie, jakimi „szykanami” obwarowany był szabat, jeden z filarów ówczesnego judaizmu (dwa pozostałe to Świątynia Jerozolimska i Prawo).  Normy dotyczące przestrzegania szabatów zawarto w Księdze Wyjścia (Tora) i obejmowały powstrzymywanie się w siódmy dzień od wyszczególnionych 39 rodzajów czynności (melachot) oraz czynności od nich pochodnych bądź z nimi związanych (toledot). Geneza ich wywodziła się z okresu nomadycznego plemion hebrajskich, czyli odnosiła się głównie do typowych prac rolno-hodowlanych oraz budowlanych (np. budowa namiotu).

Naruszenie zasad Tory odnoszących się do szabatu było jednym z osiemnastu przestępstw karanych śmiercią przez ukamienowanie, a następnie powieszeniu zwłok na widok publiczny (na drzewie/krzyżu), po wcześniejszym przeprowadzeniu procesu przez Sanhedryn i wydaniu wyroku skazującego. Ale w AD 30 Sanhedryn nie mógł już samodzielnie skazywać na karę śmierci. Każdy taki wyrok musiał być zatwierdzony przez rzymskiego namiestnika, gdyż Judea była kolonią Rzymu, choć formalnie miała status prowincji. Także  decyzje - wyroki Sanhedrynu w sprawach kryminalnych o charakterystyce politycznej - musiały być w ten sam sposób zatwierdzone.

Pascha
Pascha (Święto Przaśników) było jednym z trzech świąt pielgrzymkowych połączonych z obowiązkowym złożeniem ofiary w Świątyni Jerozolimskiej. W Jerozolimie i Judei trwało przez 7 dni, w diasporze natomiast 8 dni. W przypadku tego święta złożenie ofiary paschalnej (baranka) w Świątyni Jerozolimskiej odbywało się na pamiątkę wyjścia Izraelitów z Egiptu pod wodzą Mojżesza. Na uroczystości paschalne przybywały do Jerozolimy liczne rzesze wyznawców judaizmu z całego obszaru wokół Mare Nostrum (Morze Śródziemne). Jerozolima, licząca wówczas ok. 50-60 tys. stałych mieszkańców, przyjmowała w te dni wielokrotnie większą ilość pielgrzymów. Szacuje się, że w Palestynie żyło wówczas ok. jednego miliona lub trochę ponad wyznawców judaizmu. Ich liczba w diasporze (czyli poza Palestyną) wynosiła kilkakrotnie więcej. Praktycznie wszyscy mieszkańcy Jerozolimy oraz jej okolic zajmowali się obsługą ruchu pątniczego oraz pracowali na rzecz potrzeb tego ruchu (hodowla i uprawy na cele ofiarnicze).

Nakazy zawarte w Torze zmuszały wyznawców judaizmu do ściśle określonych przygotowań. Przede wszystkim odnosiły się do usunięcia wszelkiego kwasu (chamec) z domostwa, jak też z otoczenia, w którym Żydzi przebywali podczas święta, jak również powstrzymania się od spożywania chleba wypiekanego z zakwasem. Dotyczyło to również np. zapasów przywiezionych przez pątników. Ów kwas, który musiano usunąć z nocy z 13 na 14 nisan, dotyczył wszelkich produktów, które mogłyby fermentować. Już w południe 14 dnia nisan należało zaprzestać pracy i zacząć przygotowania do święta. Jeśli wigilia Paschy wypadała w piątek, ze względu na dużą ilość pielgrzymów składanie ofiary popołudniowej rozpoczynano dwie godziny wcześniej, aby przed rozpoczęciem szabatu wszyscy zdążyli upiec baranka zabitego na ofiarę.
Pieczenie baranka zabitego na dziedzińcu Swiątyni, który był  przeznaczony na obrzędowy posiłek (seder), odbywało się już poza wzgórzem świątynnym. Wg tradycji, w posiłku sederowym powinno było uczestniczyć dwunastu lub trzynastu biesiadników (grono rodzinne lub przyjaciół, mistrz z co najmniej 10 uczniami, etc.). Baranka pieczono na rożnie w taki sposób, aby nie złamać żadnej kości.
Władze Sanhedrynu poleciły odnaleźć i unicestwić  Jezusa  Galilejczyka, którego uznały za zaczyn niepokojów, czyli ów kwas, a taki należało usunąć z Jerozolimy na czas święta Paschy.

Rozgrywka Piłata 
Jak wynika z dotychczas opisanych zdarzeń, Piłat z jednej strony musiał brać pod uwagę specyfikę żydowskich obyczajów religijnych, z drugiej zaś miał osobiste powody, aby nie darzyć sympatią przywódców teokracji jerozolimskiej. I chociaż los oskarżanego Galilejczyka był mu najzupełniej obojętny, korzystając z okazji, którą owi przywódcy mu dostarczyli, postanowił poprowadzić z nimi swoistą grę, w której stawką wcale nie było skazanie lub uniewinnienie Jezusa. Ponadto zdawał sobie sprawę, że posiada w tej grze przewagę, gdyż arcykapłani działali pod presją zbliżającej się pory szabatu, co oznaczało, iż upływ czasu stawiał ich w coraz bardziej niekorzystnej sytuacji.

Piłat, podobnie jak arcykapłani, był człowiekiem swojej epoki, w której nie było podziału pomiędzy polityką a religią. Epoki, w której polityka, podobnie jak wszystko inne, była oceniana przez pryzmat religii, ale także na odwrót. W przypadku Rzymian było tak od czasu, gdy zadekretowana „boskość” cesarza stała się instytucjonalnym prawem do przestrzegania którego zobowiązani byli wszyscy mieszkańcy Imperium Romanum.
Dlatego wysunięte przez arcykapłanów oskarżenie wobec Jezusa Galilejczyka o treści:
„Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza – Króla”
wyczerpywało definicję przestępstwa, zarówno według religii żydowskiej (bluźnierstwo i świętokradztwo polegające na roszczeniach mesjańskich), jak i według prawa rzymskiego (uznanie się za króla Żydów). 
W prawie rzymskim, dotyczącym terenów skolonizowanych, roszczenia tego rodzaju kwalifikowane były jako zbrodnia. Dla urzędnika cesarskiego w randze Piłata, deklaracja Jezusa, iż jest Mesjaszem oznaczała, ni mniej ni więcej, że pretendował on do tytułu króla, co automatycznie wchodziło w konflikt z prawem rzymskim, jako naruszenie majestatu Rzymu, a także stanowiło świętokradztwo wymierzone w cesarza, który jako jedyny żyjący człowiek w Imperium, był wyposażony w boskie atrybuty. Wszystko to razem wyczerpywało przesłanki do oskarżenia Jezusa o próbę rebelii. Jeśli namiestnik oceniłby, iż działalność Galilejczyka stwarzała rzeczywiste zagrożenie rozruchami, wówczas orzeczoną karą musiało być ukrzyżowanie.

Jak z tego wynika, Piłat, pomijając jego domniemane zamiary względem Jezusa, nie miał zbyt dużej swobody manewru. W tym kryła się pułapka zastawiona przez arcykapłanów, a mianowicie sformułowanie przez nich zarzutu o podburzaniu narodu, pod którym to ogólnym określeniem arcykapłani ukryli nieprzestrzeganie przez Jezusa norm szabatu (uzdrawiał w szabat). Piłata nic by to nie obeszło, gdyż tego rodzaju zakaz nie miał odpowiednika w prawie rzymskim, dlatego właśnie postawili tak ogólnie sformułowany zarzut, aby namiestnik mógł go „zinterpretować” wg własnego uznania. Z kolei oskarżenie o nawoływanie do zburzenia Świątyni wchodziło w zakres jurysdykcji namiestnika Judei, gdyż Rzym był zobowiązany do opieki nad dobrami i obiektami kultury, w tym przypadku obiektu kultu religijnego. To istotnie wzmacniało wagę oskarżenia. A dodatkowo łatwo mógł zostać dorozumiany skutek, że ten kto wysuwa roszczenie do godności królewskiej, automatycznie rości sobie prawo do danin podatkowych należnych królowi. A tego rodzaju konkret z łatwością przemawiał do wyobraźni każdego cesarskiego urzędnika.

Istnieje stereotyp odmienny od poprzednio rozważanego, dotyczący domniemanej  sympatii Piłata, którą ten miałby okazywać Jezusowi i jakoby wynikających z niej wahań namiestnika, który nie wierząc w winę Jezusa, nie chciał skazać Go na śmierć krzyżową. Ten stereotyp jest wypaczony przez optykę narzuconą przez fenomen Zmartwychwstania oraz  linterpretcję tekstów ewangelicznych, z reguły przytaczanych z pominięciem kontekstu realiów Judei w pierwszej połowie I wieku nowej ery.

Otóż bowiem dzisiejszy czytelnik tych tekstów widzi stojącego przed Piłatem Syna Bożego i przez taki właśnie pryzmat ocenia motywy i działania, zarówno władz teokracji jerozolimskiej (Sanhedrynu), jak i rzymskiego namiestnika Judei. Gdy jednak weźmiemy w nawias wydarzenia, które dopiero mają zaistnieć (Zmartwychwstanie i Dzieje Apostolskie), to kogóż to widział przed sobą Piłat? Widział jedynie biedaczynę, mieszkańca skolonizowanej przez Rzymian prowincji, sprawiającej ciągłe kłopoty z powodu swoich dziwnych religijnych zasad, terenu na którym liczni reformatorzy religijni i polityczni dysydenci regularnie wchodzili w zatarg z władzami żydowskimi lub administracją rzymską. A w tym konkretnym przypadku, poza stanowczym żądaniem arcykapłanów, dochodził jeszcze tłum pątników w tle, czyli ludzi, którzy kierowali się słabo (lub w ogóle) zrozumiałymi dla Piłata ideami i motywacjami. Zwłaszcza w Judei kwestie natury religijnej stanowiły materię najbardziej zapalną, potrafiącą wprowadzić tłumy w fanatyczny amok.

Piłat zdołał się o tym kilkakrotnie przekonać. Dlatego skazanie jednego więcej „wichrzyciela” nie stanowiło dla niego dylematu natury moralnej. Najbardziej chyba istotną różnicę w mentalności rzymskiego dowódcy wojskowego (prefekt był wojskowym gubernatorem prowincji) w stosunku do misji Jezusa Galilejczyka można dostrzec w słynnym piłatowym „Cóż to jest prawda?”. Piłata bowiem nie interesowała prawda jako taka. Dla niego stanowiła oczywistość zasada, że ten kto dysponuje władzą i może stanowić na jej bazie prawo, ten posiada jedyną użyteczną w praktyce prawdę. W ogóle nie rozumiał kwestii wypowiadanej przez Jezusa, że Jego królestwo „nie jest stąd”, czyli nie pochodzi ze świata doczesnego.

Jeśli założymy, że w rozmowie z Piłatem pośredniczył tłumacz z aramejskiego na grekę (taka procedura obowiązywała podczas przesłuchań w przypadku „tubylców”), wówczas umykały w pośpiesznym tłumaczeniu wszelkie niuanse. Nie było ani czasu, ani możliwości na wykłady z religioznawstwa porównawczego, gdy za oknami pretorium narastała wrzawa gromadzących się ludzi. Mało zresztą prawdopodobne, czy Piłat zrozumiałby coś z tego albo bodaj wykazał taką chęć . Pozostawało rozumienie  wyłącznie w znaczeniu przestrzennym (geograficznym). To zaś przesądzało sprawę, gdyż upraszczało problem do odpowiedzi na pytanie „A więc jesteś królem?”. Zaprzeczenie nie padło, natomiast ewentualne wyjaśnianie niuansów czego i jakim, znalazłoby się poza percepcją Piłata. Dlatego nie miał żadnych wahań przed skazaniem Jezusa na śmierć. 
Było mu zupełnie obojętne, czy ten Galilejczyk jest winien czynów o które oskarżyli go najwyżsi dostojnicy jerozolimscy. Dla niego to był przedstawiciel  gminu, który stwarzał problemy niezrozumiałe z punktu widzenia rzymskiego administratora. Nie chodziło mu o los oskarżonego, ale świetnie rozumiał, że skoro na skazaniu Jezusa arcykapłanom tak bardzo zależy, to nadarzyła się dobra okazja, aby od nich uzyskać w zamian jakiegoś rodzaju koneksje. Grał na zwłokę nie z powodu wahań co do wymiaru kary, ale by otrzymać takowe od  arcykapłanów.

Czas uciekał i szybko zbliżała się pora szabatu. Zdenerwowanie i determinacja arcykapłanów rosła, podburzali więc tłum, by wymusić na Piłacie przyspieszenie decyzji. Gotowi byli na wiele, a gdy robiło się coraz później, na coraz to więcej. Piłat, kontynuując swoją rozgrywkę, odesłał Jezusa do Heroda Antypasa, ówczesnego władcy w Galilei i Perei, który przebywał w Jerozolimie jako pielgrzym z okazji święta Paschy, a którego formalnym poddanym był Jezus. I wówczas arcykapłani zdecydowali się na ustępstwa. Po powrocie Jezusa od Heroda Antypasa, gdy Piłat zaproponował im, że z okazji święta, w ramach procedury ułaskawienia jednego z więźniów, może tak zrobić wobec „króla żydowskiego”, oświadczyli, iż „poza Cezarem nie mamy króla”. W ten sposób Piłat, zezwalając na skazanie na śmierć nic dla niego nie znaczącego więźnia, odniósł zwycięstwo strategiczne, gdyż uzyskał od arcykapłanów deklarację, iż nie będą w przyszłości popierali żadnych żydowskich agitatorów powołujących się na prawa Boga do Izraela.

Po upływie niewielu lat od skazania na śmieć krzyżową Jezusa Galilejczyka, Poncjusz Piłat został odwołany z funkcji namiestnika Judei i po 36 roku dalszą służbę odbywał w Galii Zaalpejskiej, w okolicach dzisiejszego Lyonu (ówczesne Lugdunum). Zapewne na wybór tej lokalizacji mogło mieć  wpływ to, iż Klaudia Prokula  - żona Piłata - wywodziła się z arystokracji plemienia mającego tam właśnie swoje siedziby.