o tym jak Kraków puszczono z torbami

  Oto esej historyczny autorstwa Kazimierza Marjana Dzierżykraj-Morawskiego, herbu Nałęcz, zatytułowany „Kraków na tle epopei karolińskiej”, który zamieszczony został na łamach tygodnika „Myśl Narodowa” (nr 7 z 11 lutego 1934 r.). Autor, przywódca stronnictwa antymasońskiego w II RP jest, ma się rozumieć, dokładnie zamilczany w powojennej polskiej edukacji. Pozostawiłem oryginalną ortografię, natomiast dodałem przypisy […] oraz linki. 

Lato 1697 r.
"Stare mury Krakowa", - opisuje historyk  - "patrzą...na tłumny zjazd szlachty, śpieszącej z pobliskich województw ku granicy cesarskiej, dla powitania (nowego) elekta w Piekarach". Poprzysiągłszy tam pacta conventa, pośpieszył August w 6 000 wojska ku Krakowowi i 31 lipca stanął w Łobzowie.
[Górny Antoni i Piwarski Kazimierz: „Kraków w czasie drugiego najazdu Szwedów na Polskę,1702 -1709", Kraków 1932, „Bibljoteka krakowska", Nr 77]
Starosta krakowski, Franciszek Wielopolski, wzbraniał się zrazu przyjąć Augusta w mury zamkowe, ujęty jednak darami Sasa (miał za to dostać od "Mocnego"  5 000 talarów, żona zaś jego kosztowne bransolety, czy też naszyjnik z pereł), otworzył mu bramy... Przekupny burgrabia wawelski, a kolega w korupcji „żydowskich pachołków" z elekcyjnego pola wolskiego, klientów firmy Lehmann, Wertheimer i Lämmel, pierwszy margrabia ze swego rodu, prapradziad zaś największego margrabiego, mąż łasej na naszyjniki czy bransolety Teresy Tarłównej, czekał na nowego króla (12 września) z kluczami u wrót zamku; biskup kujawski, Stanisław Dąbski (ordynariusz miejscowy, Jan Małachowski, zmarł był podczas bezkrólewia) przed katedrą; rektor witał go w imieniu Akademji, magistrat w imieniu miasta, a rajcy  „suo ordine”, wziąwszy  baldachim bogaty...nieśli nad królem Imcią  aż do zamku".
[pole wolskie  - elekcje odbywały się na polach wsi Wola, wówczas pod Warszawą; „suo ordine”  tu: na jego polecenie]
W rynku stały dwie bramy triumfalne,  „na której jednej...na Bucefale noviter coronatus król Imć ... jako niezwyciężony monarcha siedział."
Effigies ta królewska,  „na Bucefale", zachowała się zresztą do dni naszych pod postacią sztychu, dołączonego do panegiryku Augusta, pióra kanonika Oślińskiego, a zachowanego, m.in. w Krakowskiem muzeum Czapskich. Młokosowaty monarcha pędzi na niej istotnie, na swoim  „Bucefale", ponad Wawelem i innemi gmachami krakowskiemi, symbolicznie zaś i ponad Polską (po jej trupie). Wygląda zaiste młokosowato na lat swoich dwadzieścia i siedem, ten świeżo upieczony  „Wiener Kavalier”, ten ciężki Sas, przeszczepiony zimą roku 1696/7 „an die schöne, blaue Donau".   [z nad pięknego, modrego Dunaju]
Prosto bowiem ni jako z atmosfery wiedeńskiej, z obozów cesarskich, z salonów stolicy naddunajskiej, z villegiatury badeńskiej, z szalonych raidów konnych do Wiener-Neustadt, przybywa  „Mocny" na krakowską koronację. Przywozi z sobą na Wawel, zamiast prawowitej pani, przyciężkiej Chrystjany Hohenzollernówny, rasową Wiedenkę, o krwi bardziej południowej, hrabinę Esterle z domu Lamberg, sadza ją na trybunie kościelnej, pośród asystujących aktowi koronacyjnemu wielmożów i dygnitarzy i paraduje przednią w triumfie godnym Cezara. I staje ten Cezar - jak go po dziś dzień oglądamy wykapanym w Sali koronacyjnej zamku królewskiego w Dreźnie - przed dostojeństwem koronatora - uzurpatora, prałata o Mazarinowskiem wejrzeniu i bródce księdza Dąbskiego. Otaczają dwoje głównych tych aktorów stare lwy epopei Sobiescjańskiej, zabłąkani tu w matnię elekcyjną hetmani (zamach Augustowy okazuje się tak pronunciamentem militarnem): Jabłonowski z pod Lwowa i Potocki z pod Podhajec, a dalej - Słuszka, kanclerz Denhoff i podkanclerzy Tarło.   [epopea Sobiescjańska  -  określenie odnosi się  czasów i losów Jana III Sobieskiego]
 Ale któż jest ten wdzięczny młodzian, co kroczy przed ołtarz w pochodzie koronacyjnym i zerka też pewnie, podkręcając wąsa, na obsypaną klejnotami i nie jemu jednemu z Polaków wpadającą w oko Esterlkę?  To nie kto inny, jeno przyszły rywal improwizowanego dziś Rzymianina, inny król, inny antykról, przytomny koronacji Augustowej,  Stanisław Leszczyński.

Lato - w pięć lat potem – 1702 r. 
Warszawa zajęta: król prawowity znowu pod Krakowem, kwaterą w mogilskiem opactwie Cystersów, pod bokiem jego wojsko nowego hetmana Lubomirskiego i posiłki saskie Steinau'a i Schulenburga.  Aż tu Kliszów, rozgrom Augustowy, hańba hetmańska, równa pilawieckiej i ucieczka króla.
21 lipca wpada więc  „Mocny" ponownie do Krakowa, znużony i obdarty, wysiada w jednym z pałaców Wielopolskich, „Pod Baranami", u owego zapewne koronacyjnego Efijaltesa i drugiej jego małżonki (nie tej od naszyjnika, ale dzielniejszej od tamtej, Anusi Lubomirskiej), popasa tu zaledwie dwa tygodnie, poczem zaś z całym dworem przenosi się do Sandomierza.
https://educalingo.com/pl/dic-pl/efialtes
[Anna Konstancja, księżna Lubomirska (1670-1726)]
https://polskapogodzinach.pl/sucha-beskidzka-zamek-i-karczma_rzym/

Od strony Bochni nadciąga tymczasem ku Krakowowi nowy Karol-Gustaw. W mieście szerzy się panika, ucieka się i wywozi skarby, przed zachłannością szwedzką, na Śląsk pobliski. 10 sierpnia wyrusza armja szwedzka z pod Staniątek (gdzie młody zdobywca stanął był kwaterą) i ukazuje się na Krzemionkach. Stąd też przeprawia się przez Wisłę Karol XII, w eskorcie 300-tu ludzi, pod wodzą Magnusa Stenbocka. Przy bramie Grodzkiej żąda Stenbock od Wielopolskiego natychmiastowego poddania się pod grozą spalenia miasta i rozpoczyna z nim przez wpół otwartą furtkę konferencję. „Podczas tego jednak, jeden z oficerów szwedzkich uderzył niespodziewanie Wielopolskiego kijem w głowę, a Szwedzi, korzystając z chwilowego zamieszania, wpadli wraz z królem do miasta". Biedny starosta, który pięć lat temu wpuścił był do powierzonego pieczy swojej miasta jednego intruza, musiał teraz ustępować, na łeb na szyję, przed drugim.

Ten, kto taką radę dał Augustowi (opuszczenia miasta) - pisze współczesny, mając tu bodaj na myśli nieszczęśliwego, aresztowanego teraz przez Szwedów, starostę -  „obawiać się, aby nie był dolosus amicis (podstępny przyjaciel) i ukryty nieprzyjaciel i radbym go widział, jak wyprowadzi nieprzyjaciela z Krakowa, raz go tam puściwszy. Jeżeliby zaś przyszło nieprzyjacielowi do tego opuszczać... Kraków, pewnie z niego tak wynijdzie, jak zły duch ex obsessis (z opętanych), że okno zawsze tłucze"... 
Zły zaś ten duch wcielił się w marsową postać Magnusa Stenbocka,  „gubernatora zamku i miasta Krakowa",  „żołnierza" – jak o nim pisze pamiętnikarz Zawisza  -  „wielkiego.., tanecznika galantuomo, ale z tem wszystkiem dzikiego i ciężkiego na ludzi", a, jak sam się on określał, "gubernatora, komisarza 
i samego diabła miasta".

Szwedzi bowiem okazali się tutaj godnymi potomkami Wikingów. Jak Normandowie rabowali niegdyś kościoły rzymskie, tak teraz ich praprawnuki dobierały się do pamiątek „Rzymu polskiego", do klejnotów stołecznego miasta Krakowa. Sypały się więc do kabzy zwycięzcy przymusowo tynfy rajców miejskich, dukaty okolicznych ziemian, talary sztukmistrzów i jubilerów włoskich, grosze zakonów i szelągi Akademji;  „nawet zapisany w  „rejestrze" ubogi musiał płacić przynajmniej dwa tynfy". 
Dominikanie składali kacerzom wota srebrne, jak również antepedium od wielkiego ołtarza.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Antepedium   
Przeor Karmelitów przyniósł kanclerzowi Piperowi monstrancję jako gwarancję i zastaw spłaty części sumy kontrybucyjnej:  „gdy zobaczył, jak ten, gołemi rękoma ,tam, gdzie hostja święta bywała, dotykać  począł, zemdlał pobożny zakonnik". Srożyły się te lutry zwłaszcza nad dobrami, kamienicami  i skarbami duchownych; przetrząsały w poszukiwaniu za niemi katedrę aż do grobów królewskich;  „kościół i dom Misjonarzy na Stradomiu obsadzili...wartą na skutek donosu, że tam ukryte są depozyta nuncjusza Pignatellego, posła cesarskiego Sinzendorfa, ... niektórych dostojników saskich i  senatorów polskich".

Pytali też gorliwie łupieżcy o depozyta biskupa-nominata krakowskiego Bokuma, zwłaszcza zaś o kosztowności siostry biskupa, faworyty aktualnej królewskiej, Urszuli Lubomirskiej, obsypywanej przez Augusta, jak skądinąd nam wiadomo, klejnotami.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kazimierz_de_Alten_Bokum
https://pl.wikipedia.org/wiki/Urszula_Katarzyna_Bokum

Wydał pod naciskiem Szwedów radca Szafałkiewicz,  „że...u Panien Karmelitanek, św. Marcina ..., zaczem podał na sztych panny” i klasztor splondrowano.
Rabusie pili też i jedli zdrowo: „sam Kleparz dostarczać musiał po 200 beczek wina codziennie", a całe miasto złożyć musiało najeźdźcom 600.000 funtów mięsa, tyleż chleba, 12.000 funtów słoniny, 10.000 funtów tabaki, kwoty na poczęstunki i podarunki dla Stenbocka, Adlersteina, innych generałów i t. p.

Ogniem i mieczem pustoszyli zaiste Szwedzi - drugi już raz w ciągu półwiecza - Polskę. „Płacz, ścisk, narzekanie między ludźmi..." - donosiła relacja z Krakowa już zaraz po wejściu najezdników  -  „dziś o godzinie czwartej popołudniu ma stanąć 400 żołnierzy z pochodniami, aby miasto zewsząd zapalili".
Istotnie, dwa dni później, 15 września, zajął się pożar w t.zw. "Kurzej Stopce" i przybrał rozmiary ogromnej katastrofy, gdyż ogień w jednej chwili objął okoliczne komnaty, gdzie żołnierze szwedzcy naznosili (byli) mnóstwo słomy i siana. Przez trzy dni gorzał zamek (w samo pięciolecie hucznej koronacji Augustowej) na oczach zrozpaczonych mieszkańców Krakowa... Wypaliły się dachy, ramy okien, powały. Waliły się komory i gzymsy, spadały zapalone belki, druzgocąc sklepienia... Popękały z gorąca marmurowe kolumny, odrzwia, nawet kamienne schody. Złociste pokoje zasypane zostały rumowiskiem. Przez sobotę i niedzielę - opisuje relacja współczesna - ustawicznie w Zygmunta... bito, aby ogień ludzie zalewali..., księża, mieszczanie et alii (i inni)... wielkim płomieniem ogarnięci zgorzeli.., drudzy się chwytali krat żelaznych.. kiedy ich tak na kratach wiszących księża dysponowali... 
Ludzie katedry bardzo pilnowali i wodą zalewali. Krucyfiks cudowny chciano wynieść i zapędzono się po kilkakroć po niego, ale nadaremno.
Po wszystkich ulicach znalazłby był szeląg, taka była jasność...

Patrzał król szwedzki, przybiegły z okolicy do miasta, na to dzieło zniszczenia, o namiestniku zaś jego i ocaleniu katedry przynajmniej wawelskiej nuciła późniejsza pieśń ludowa:
"Jakoż cudnie Bóg zachowa
Swój pokój od płomienia,
Za nic zdrada Stenbockowa,
Człowieka bez sumienia"...

Dziewięć tygodni trwał pobyt okupantów w Krakowie, opresje magistratu i ludności, wędrówki od Annasza do Kaifasza, od Stenbocka do Pipera. Wypraszało się miasto, jak mogło, od ciężarów nowych: „kanonik katedralny i rajca musieli dać po pięć talarów; ksiądz świecki, rajczyna i bogatszy kupiec ... po dwadzieścia tynfów, zakonnicy po piętnaście tynfów; ubożsi i ogół mieszczan po dziesięć fenigów,  ... nakoniec zaś dziewki, chłopcy od piętnastu lat, kucharki po pięć...; ksiądz archiprezbiter Marji Panny 40 talarów". To też wzdychało wszystkiemi porami miasto do pokoju i tłumnie śpieszyło na uroczystą "wotywę w kościele farnym w rynku..., urządzoną staraniem występującego w roli medjatora, między Augustem a Karolem, posła cesarskiego Sinzendorfa".

Triumfator zaś Karol, ascetyczny, brudny, zaniedbany młodzieniec, przybywszy do grodu Kraka, zwabiony łuną pożaru i tu, jak później Napoleon jaki czy Konstanty, rozmiłowawszy się w animuszu kawalerskim Polaków, zaciągał chorągiew jazdy z nich złożonej i ubranej w uniform polski. W trzy dni po ogłoszeniu werbunku miał już król w szeregach swoich dwustu studentów krakowskich (nawet teologów). "Wyjechawszy (jednak) dla przeglądu tej nowej swej chorągwi, poza miasto, „na strzelnicę", spadł król z konia i złamał nogę; rozeszły się nawet nieprawdziwe pogłoski o jego śmierci. Chorego króla złożono na czas kuracji w pałacu biskupim. Wkrótce jednak stan jego zdrowia ... polepszył się i już dnia 9 października „dla uczczenia (króla) dwór jego odprawował komedję".

Rozstanie Szwedów z Krakowem nie było czułe. Rabusie zabrali na pożegnanie działa miejskie, 35 „kolumbryn”, które byli krwią dawni poniekąd Polacy nabyli od Moskwy, od Turków i... innych nieprzyjaciół... Gdy (zaś) rajcy udali się do króla z prośbą o pozostawienie armaty miejskiej, miał król odrzec porywczo: „Nic błaznom po niej, żeby darmo gniła..." Oficerowie zaś szwedzcy z otoczenia nie szczędzili obelg pod adresem Polaków, wołając: „a wam świnie paść, szelmowie, huncwoty, nie armaty wojować..." Gdy zaś mieszczanie dalej nalegali..., uniósł się Karol, wołając: „Jacyście wy, taka i Rzplita wasza, z żydami wolałbym wojować, boby mi dali pole, niż z waszą Rzplitą".
Załadowano więc 35 tych „kolumbryn" miejskich, wraz z innemi łupami, na tratwy i szkuty (większość tych armat krakowskich pójdzie, po śmierci Karola, pod młot licytacyjny i dostanie się do ... kolonij portugalskich). Króla wieziono w lektyce zaprzężonej w muły, „dla nogi jeszcze niewystałej" ... O północy główne siły, przy odgłosie bębnów, opuściły miasto. Został jednak Steinbock z regimentem, gdyż, przy dokładnem obliczeniu okazało się, że brak jednego tysiąca talarów z sumy kontrybucyjnej 60 tysięcy... Po załatwieniu tej sprawy, Stenbock ... wyszedł, nie zapomniawszy jeszcze po drodze wyegzekwować czterech tysięcy talarów na mieszkańcach Kazimierza.

Miasto-wdowa zostało na chwilę samo. Ale niebawem rozpoczął się w niem na nowo obłędny taniec. Luty 1704 r. przyniósł do Krakowa po raz trzeci - Augusta. Przybył tym razem król w otoczeniu Przebendowskiego, Szembeków, Szczuki, Teodora Potockiego, Jana Stanisława Jabłonowskiego, pod patronatem czuwającego nad przeprowadzeniem przymierza polsko-moskiewskiego, posła carskiego Dołgorukiego. W momencie nieomal warszawskiej detronizacji Augusta, w Krakowie tańczono wesoło ( „Pod Baranami" u Wielopolskich lub u Przebendowskich w "Krzysztoforach") - król ze swoją Lubomirską „prowadził bal". Ale w pierwszych dniach marca uciekł August ponownie przed zbliżającym się od Częstochowy korpusem szwedzkim Rehnskólda, do spustoszonych również Niepołomic. Nazajutrz po sromotnej ucieczce Sasa, wkroczyła na Kleparz awangarda wołoska starego Rehnskólda, ale zatrzymała się w mieście dni tylko kilka, ściągnąwszy z niego wszakże nową kontrybucję.

Rozpoczęło się "dwukrólewie" i  towarzysząca mu w kraju niszczycielska partyzantka. I tak, w sierpniu 1704 r., zaokupował Kraków zwykły bandyta magnat,Teodor Lubomirski ,starosta spiski. Pod koniec września połączył się tutaj z bratankiem zbuntowany również przeciwko Augustowi hetman Hieronim – Kraków w pełni stawał się domeną Lubomirskich. Ale szwagier hetmana, biskup-nominat krakowski Bokum, poseł duński Jessen i wszędy wścibska może kochanka królewska, a również szwagierka hetmańska, księżna Urszula, wszczęli mediację inter majestatem et libertatem, tak, że 
- 17 listopada - stanęła ugoda królewsko-hetmańska, uwieńczona uroczystem nabożeństwem u św. Szczepana.
"Już z pod Częstochowy wydał (był) August uniwersał, nakazujący miastu dostarczenie natychmiast- towe środków żywności dla wojska, a to 15 000 sztuk sucharów, 150 wołów, 300 beczek piwa... (a – piwo „pili beczkami..., garncami gorzałkę" – pisze o tem wojsku współczesny).
Nie mogąc w 24 godzin spełnić rozkazu, musiało miasto uciec się do przekupstwa. Za zwłoką w czasie, ofiarowano komisarzowi królewskiemu Mickiewiczowi 100 talarów, konclerzowi Szembekowi 100, a referendarzowi litewskiemu 90 talarów. Chciwy komisarz dał się miastu dość łatwo ugłaskać i sam wystąpił z żądaniem dla siebie pewnej kwoty pieniężnej, sukna na kontusz, bławatu na żupan itd".

Czwarty pobyt  „Mocnego" w Krakowie przerwał się wyjazdem króla na karnawał do Drezna. Sasów zluzowali znowu niebawem Szwedzi Stromberga, którzy nałożyli na miasto nową kontrybucję (30 000 talarów). Na szczęście Stromberg wart był naszego Szembeka:  „istotnie, za cenę pieniędzy, wina 
i materyj jedwabnych dla (niego)...uzyskało miasto zgodę na pewną zwłokę w zapłaceniu kontrybucji". 
W październiku 1705 wysłał Kraków, pod naciskiem tegoż Stromberga, reprezentantów swoich na koronację Leszczyńskiego, koronację, dokonywaną po raz pierwszy w dziejach polskich, w Warszawie (potem będzie tam koronowany również i drugi Stanisław).
Tym razem bawili Szwedzi w Krakowie miesięcy siedem. Potem zaś wrócił wygnany August i  „ciężkie", - pisze pamiętnikarz współczesny  - „opłakane, żadnem piórem dostatecznie nie wyrażone nastąpiły na ojczyznę naszą...czasy...Przez cały kraj przebiegały chorągwie polskie, jedne szermując w obronie Augusta, inne Leszczyńskiego, a wszystkie grabiąc i niszcząc kraj nie gorzej od najeźdźcy".

I tak w grudniu wpadł do Krakowa „Achilles polski", starosta gnieźnieński Adam Szmigielski, partyzant -Augustowiec. „Kazał mieszczanom dostarczyć dla swojego oddziału chleba, piwa, śledzi, prochu, ołowiu, 10 postawów tuzinu granatowego, 30  pokładu granatowego,10 czerwonego…" Ledwie odszedł Szmigielski, aż tu pojawiły się w województwie chorągwie z pod sztandarów Leszczyńskiego, zapędzając się również do miasta. "Ściągnęli krewcy Potoccy z rajców 5 000 srebrników „jako honorarjum", na co potrzeba było zastawić aż złotego „kura strzeleckiego" z klejnotami przy nim zawieszonymi. Potem, „jak Tatar", wypadł znowu na miasto, na czele Węgrów swoich, osławiony Teodor Lubomirski i wydarł mu 8 000 tynfów, ale na wieść o nadchodzących podjazdach Augustowych (pod wodzą Rybińskiego), umknął szybko do swojego górskiego gniazda.12 marca 1706 r. przybył nareszcie do Krakowa, na piąty pobyt, samże August i zamieszkał, jak poprzednio Karol, w pałacu biskupim, „poczem spędził ostatnie dni wielkopostne na rekolekcjach w klasztorze na Bielanach".
Święcone jadł w tymże samym pałacu, gdzie w dwieście lat potem tak piękne urządzał święcone kardynał Puzyna. Na resztę swojego pobytu krakowskiego zamieszkał jednakże w Łobzowie, gdzie był zatrzymał się już po elekcji, gniewny na miasto o udział w koronacji antyelekta. I za karę jakby spuścił król na Kraków sprzymierzeńczą szarańczę moskiewską. „Ci to byli pierwsi Moskwa" – notuje pamiętnikarz  – „którzy w Polsce pomagali chleba jeść..., a założywszy komisariat na Kazimierzu ... komirsażem mieli żyda, Godfryda imieniem...W razie zalegania z pieniędzmi, dokonywali Sasi brutalnych egzekucyj, połączonych z demolowaniem kamienic" .Sekundowali im zaś partyzanci - Polacy, jak Rybiński i późniejszy hetman Pociej. August kazał nawet, jak ostatnio Prusacy lub Austrjacy, zdejmować blachę miedzianą z gmachów publicznych i wywozić ją do Saksonji.

W grudniu 1706 r., szósty raz z rzędu, przemknął się  „Mocny" przez Kraków, raz bodaj za życia już ostatni. Następnego zaś roku rozłożyli się znowu w mieście Kozacy, ale niebawem ustąpili stamtąd pod grozą zarazy, która nawet magistrat wypłoszyła do Niepołomic, trwała do końca roku 1708 r. i miała porwać do 20 tysięcy ofiar. I tak na Salwatorze(cmentarzu) „czterech grabarzy, dniem i nocą, nieustannie pracowało nad zako- pywaniem ciał zmarłych". W zimie, w końcu1709/10, po ustaniu tej zarazy, wkroczyły w mury Krakowa ponownie wojska rosyjskie. „W kamienicy „Pod Baranami zamieszkał (teraz) utajony kandydat Piotra do tronu polskiego, carewicz Aleksy", otoczony licznym zdzierczym dworem i zabawił w Krakowie wraz z faworytą przez całe pół roku.
"Kraków u schyłku wielkiej wojny północnej” – stwierdzają dwaj jego najświeżsi historycy - "przedstawiał obraz zniszczenia i ruiny...Upadek miasta ujawnił się w pierwszym rzędzie w malejącej gwałtownie liczbie ludności. Czasy świetności za Zygmuntów, gdy miasto liczyło około 80 tysięcy ludności, należały już w wieku XVII do dalekiej przeszłości...Podczas gdy zawierucha wojenna, szalejąca nad Polską w XVII i na początku XVIII wieku, pochłonęła niemal jedną trzecią całej ludności, Kraków jej utracił w latach jedynie 1702 - 1710 dwie trzecie. Z tego upadku miasto nie zdążyło się już podnieść w ciągu wieku XVIII. Dawna stolica królów spadła do rzędu małych miast prowincjonalnych...Jedynie utrzymujące się w znośnym stanie kramarstwo i karczmarstwo przechodziło w ręce żydów, którzy w tym czasie, mimo zakazów władz miejskich, a dzięki protekcji wpływowej szlachty, napłynęli dużą falą do miasta".
(…).