W niedzielę 9 grudnia 1531 r. Juan Diego udawał się do parafii, aby uczestniczyć w liturgii Mszy świętej. Droga wiodła starą groblą prowadzącą do wzgórza Tepeyac.

W dniu 22 kwietnia Roku Pańskiego 1519, w kalendarzu świąt chrześcijańskich wypadał Wielki Piątek poprzedzający święta Zmartwychwstania Pańskiego. Wtedy właśnie Hernán Cortés de Monroy Pizarro Altamirano, późniejszy markiz Doliny Oaxaca, płynący statkiem o nazwie „Santa Maria de la Concepcion” (Niepokalane Poczęcie Maryi), którego główny żagiel przyozdobiony był wizerunkiem krzyża o charakterystycznym kształcie, przybił do wybrzeża kontynentu amerykańskiego. Okrętowi flagowemu Corteza towarzyszyły trzy karawele i sześć brygantyn. Okręty przewoziły łącznie 530 młodych w większości mężczyzn, pochodzących głównie z Hiszpanii, Genui, Neapolu, Portugalii i Francji. W składzie ekspedycji znajdowało się, między innymi, dwóch franciszkanów, pięćdziesięciu marynarzy, trzydziestu kuszników i dwunastu arkebuźników. A także szesnaście koni oraz spora ilość wielkich psów, jako to chartów irlandzkich (wilczarz) i molosów (mastifo napolitano). Oprócz pokaźnej liczby pancerzy, hełmów, mieczów i lanc, uczestnicy wyprawy dysponowali dziesięcioma arkebuzami, czterema falkonetami i kilkoma bombardami. Cortés wbił krzyż w piasek wybrzeża, następnie franciszkanie odprawili Mszę Wielkanocną, po czym wszyscy uczestnicy wyprawy odmówili Różaniec. W miejscu wbicia krzyża w piasek nadmorski zbudowane zostało miasto o dzisiejszej  nazwie Vera Cruz (łac. Vera Crux  -   Prawdziwy Krzyż), a którego pierwotna nazwa  brzmiała
La Villa Rica de la Vera Cruz (Bogate Miasto Prawdziwego Krzyża).

Quetzalcoatl

Dzień 22 kwietnia 1519 r.  był wg kalendarza azteckiego dziewiątym dniem wiatru w pierwszym Roku Trzciny. W 52-letnim cyklu tego kalendarza pierwszy Rok Trzciny poświęcony był Quetzalcoatlowi, czyli Upierzonemu (Pierzastemu) Wężowi, bożkowi który patronował nauce i rzemiosłu, a właśnie w tym dniu obchodzono poświęcone mu święto. Quetzalcoatl w astrologii azteckiej był symbolizowany przez Wenus, „wieczorną gwiazdę”, znaną wszystkim ludom ziemi, a więc określaną  różnymi nazwami. Być może w dawniejszych czasach kapłani przedazteckich kultów obserwowali jakąś kometę w pobliżu Wenus. Komety o trajektorii przebiegającej w okolicach Słońca ciągną za sobą widowiskowy warkocz gazów ulatniających się z zamrożonych frakcji, które pod wpływem ciepła słonecznego nagrzewają się i odparowują. Łatwo skojarzyć widok ogona komety z latającym wężem, co mogło stanowić powód nadania takiej nazwy. W bardzo licznym panteonie bożków azteckich Quetzalcoatl jest istotny o tyle, że postać jego była przyczyną sporego zamieszania wśród meksykańskich Indian w czasie pojawienia się hiszpańskich konkwistadorów, a wierzenia z nim związane znacząco ułatwiły zadanie Cortésowi. Powód owego zamieszania został w zasadzie wyjaśniony, toteż możemy w dużym stopniu odtworzyć przyczynę dysonansu poznawczego, który pojawił się u władcy azteckiego Montezumy II, gdy mu doniesiono o pojawieniu się dziwnych przybyszów.

Geneza dysonansu poznawczego

Pod koniec X wieku n.e. w państwie Tolteków (pre-Azteków) urząd najwyższego kapłana w kulcie bożka Quetzalcoatla sprawował Topiltzin, który, gdy został władcą państwa (król-kapłan - „Ce Acatl”), przyjął imię Topiltzina-Quetzalcoatla. Takie dodanie imienia-wyróżnika było dosyć częstym obyczajem pośród najwyższej rangi kapłanów poszczególnych bóstw, gdyż obok własnego imienia przyjmowali imię bożka, którego kult podlegał ich pieczy.
Ce Acatl Topiltzin-Quetzalcoatl miał jasną cerę i był wysokiego wzrostu, czyli wyróżniał się także z powodu swoich cech fizycznych. Ale głównym bóstwem Tolteków był wówczasTezcatlipoca (Dymiące Zwierciadło), bożek ciemności żądający nieustannych krwawych ofiar z ludzi. Król-kapłan chciał zdetronizować wspomniane bóstwo z jego głównej pozycji w dotychczasowym panteonie, co wywołało zaciekły opór elit tolteckiej teokracji, broniących status quo. Konflikt został rozstrzygnięty w ten sposób, że król-kapłan Topiltzin-Quetzalcoatl został najpierw wygnany z Tuli, stolicy państwa Tolteków, a wkrótce potem musiał uciekać coraz to dalej na południe. Znalazł schronienie dopiero na półwyspie Jukatan pośród ludu Maya. Przekaz głosi, że przed udaniem się na wygnanie zapowiedział, iż kiedyś powróci i obejmie na powrót władzę.
W przekazywanych w ciągu kolejnych pokoleń wersjach przepowiednia dotycząca powrotu króla-kapłana stała się mitem odnoszonym do postaci samego bóstwa. Aztekowie, którzy wywodzili się bezpośrednio z Tolteków i przejęli w spadku praktycznie wszystkie ich wierzenia i obyczaje, mit ten kultywowali. Znał go zatem także władca aztecki Montezuma II. Dla  Indian podanie dotyczące powrotu Quetzalcoatla oznaczało coś w rodzaju paruzji bóstwa. Miał przybyć ze wschodu i właśnie dlatego indiańskie ludy Meksyku powiązały pojawienie się Corteza z powrotem króla-kapłana-boga.

Konkwistadorzy 
Hernán Cortés pochodził z okolic maleńkiej miejscowości Medellin, położonej jakieś 60 km na wschód od miasta Merida w dzisiejszej hiszpańskiej prowincja Badajoz. Jednocześnie, mniej więcej, odległość taka dzieliła miejsce jego urodzenia od jednego z trzech najważniejszych hiszpańskich sanktuariów, które położone było w rejonie Estramadura u stóp Sierra de Guadalupe. Był tam kościół franciszkanów w wiosce Guadalupe, obecnie znajdujący się w prowincji Caceres, ok. 50 km na wschód od miasteczka Trujillo. Kościół ten znany jest z posiadania cudownej figurki Madonny z Dzieciątkiem, wyrzeźbionej z ciemnego drewna cedrowego. Według tradycji, figurę Madonny z Dzieciątkiem (o wysokości 50 cm) wyrzeźbił w Jerozolimie Ewangelista Łukasz, biorąc za wzór rzeczywistą postać Maryi. W późniejszych wiekach rzeźba była przechowywana w Konstantynopolu (Cesarstwo Bizantyńskie), skąd pod koniec VI wieku papież Grzegorz I Wielki zabrał ją do Rzymu. Następnie papież ten podarował figurkę Izydorowi, arcybiskupowi Sewilli, który przywiózł ją do Hiszpanii na początku VII wieku. Do czasów najazdu arabskiego sława wizerunku stała się znana w całym iberyjskim królestwie Wizygotów. Po upadku tego królestwa wskutek przegranej bitwy, stoczonej pod Jerez de la Frontera w lipcu AD 711 z islamskimi wojskami Maurów i Berberów, dowodzonymi przez gubernatora Tangeru, kalifa Tarika ibn Zijada oraz śmierci poniesionej w tej bitwie przez Roderyka, ostatniego króla wizygockiego, figurkę ukryto w jaskiniach niedaleko obecnego miejsca jej wystawiania. Musiało upłynąć ponad 600 lat do aż wyparcia Maurów z Półwyspu Iberyjskiego, aby możliwe stało się zbudowanie na tym odludziu sanktuarium i świątyni.

Matka Boża z Guadalupe uważana była za patronkę żeglarzy i konkwistadorów. Gorliwy katolik Cortés wielokrotnie odwiedzał wspomniane sanktuarium (Basilica de Santa Maria de Guadalupe. Guadalupe, wspólnota autonomiczna Estramadura, prowincja Caceres, Hiszpania). Pielgrzymowali do niego także Krzysztof Kolumb, który w lipcu 1496 r. w chrzcielnicy tego sanktuarium ochrzcił pierwszych Indian przywiezionych z Nowego Świata, Francisco Pizarro, zdobywca imperium Inków, Francisco de Orellana, który pierwszy przekroczył Andy i następnie popłynął z biegiem Amazonki, Hernando de Soto - odkrywca Florydy i terenów na wschód od Missisipi aż do dzisiejszego Arkansas oraz bardzo wielu innych sławnych i ważnych ludzi. W czasach współczesnych wypada wymienić pośród nich papieża Jana Pawła II, który w listopadzie 1982 r. odwiedził estramadurskie sanktuarium.

Cortés, który był tyleż genialnym co zdeterminowanym zdobywcą, w ciągu trochę ponad dwóch lat pokonał państwo azteckie oraz walczących po jego stronie indiańskich wasali i sprzymierzeńców, po czym sprowadził pokonanych do statusu niewolników. Aztekowie zamieszkiwali w czasach konkwisty hiszpańskiej tereny obecnego miasta Mexico City i w małych fragmentach ziemie na południe od niego. Całkowita populacja tego ludu raczej raczej nie przekraczała miliona osób. Plemiona składające się na lud Azteków to głównie grupa językowa nahuatl. Nazwa imperium znanego jako państwo Azteków, pochodzi od plemienia, które w XV wieku zdominowało oraz podbiło i zwasalizowało szczepy Tolteków, Totonaków, Mexów, Chichimeków, Tlaxcateków, Mixteków, Cholulów.

Podbój państwa Azteków spowodował śmierć dziesiątek tysięcy Indian poległych w walce z hiszpańskimi najeźdźcami. Natomiast wielokrotnie więcej ofiar przyniosły epidemie nieznanych wcześniej chorób w rodzaju gruźlicy, ospy, odry, dżumy, kokluszu, świnki i innych, które przywleczone zostały z przeciwnego brzegu oceanu przez konkwistadorów. W trakcie podboju, w okresie od 22.04.1519 r. do 13.08.1521 r., brało udział łącznie ok.1600 konkwistadorów, z czego większość (ponad 1000) dołączyła już w trakcie trwania walk. Około tysiąca z nich straciło życie w bitwach toczonych z Indianami, w tym jakaś część także z powodu ran, chorób, wypadków losowych, etc. Oczywiście, konkwistadorów wspomagały liczne oddziały indiańskie (kilkudziesięciotysięczne), które skorzystały z okazji, aby wyzwolić się ze statusu wasalnego bądź niewolnego narzuconego im przemocą przez Azteków. 
Pierwszym sojusznikiem Hiszpanów został lud Totonaków. Rzecz jasna, tubylcy - alianci Europejczyków, wówczas jeszcze nie wiedzieli, że wpadną z deszczu pod rynnę.

Nadmierną śmiertelność Indian spowodowała także eksterminacja poprzez pracę niewolniczą, a swój w tym udział miały powszechnie stosowane tortury, którymi wymuszano informacje o najmniejszych bodaj drobinach złota od przedstawicieli tak arystokracji azteckiej, jak też z innych plemion. Wymieranie całych wiosek powodowało, że pola uprawne nie były obsiewane i nie zbierano z nich kukurydzy. Nie było komu grzebać lub spalać zwłok, które walały się wszędzie, a rozkładając się w gorącym klimacie powodowały skażenie wody, powietrza i gleby. Głód stał się wśród ludności zjawiskiem codziennym. Mieszkańcy mniej wyniszczonych i wyludnionych okolic byli zmuszani do prac na rzecz Hiszpanów (np. przy budowie miasta Meksyk na ruinach Tenochtitlan). W celu identyfikacji uciekinierów Indianom, podobnie jak bydłu, wypalano znamiona na skórze.

Tenochtitlan, stolica imperium Azteków, do niedawna jedno z największych i najludniejszych miast świata, którego populacja w czasach świetności liczyła około sto tysięcy mieszkańców, zamieniła się w opustoszałą kupę ruin. Kraj Azteków został zdobyty i podbity militarnie, ale Cortés miał ambicję by zdobyć  jego lud również dla Kościoła i wiary katolickiej. Jednak ambitnego celu duchowej konkwisty nie udawało się osiągnąć za pomocą ognia i miecza, dlatego sprowadzono do Meksyku kilkunastu misjonarzy z żebraczego zakonu franciszkanów.

Dwa światy
Dla uzmysłowienia sobie jak bardzo nieprzystające mentalnie i światopoglądowo były wizje świata tubylców oraz europejskich zdobywców, zwłaszcza w kontekście możliwości przyjęcia przez Indian wiary najeźdźców, konieczne jest skrótowe przedstawienie tej z wymienionych wizji, która obowiązywała na terenach podległych Aztekom. Nikt nie posiadł rozeznania, ile dokładnie bóstw i bożków rozmaitej rangi znajdowało się w azteckim panteonie.
Można przyjąć, że łącznie z dokooptowanymi bóstwami plemiennymi ludów, które Aztekowie włączali (na ogół siłą) w zakres swojego dominium, było to co najmniej dwieście bóstw głównych i ponad tysiąc sześćset pomniejszych. Sama ilość tych bożków stanowi wystarczającą przyczynę tego, iż już raczej nigdy  nie poznamy zdecydowanej większości tak szczegółów, jak i bogactwa treści odnoszących się doń mitycznych wierzeń. Aztekowie, dokonując podbojów, niszczyli bezpowrotnie te lokalne kulty oraz wszelkie ślady z nimi związane, które uznawali za konkurencyjne. Podobnie działo się  w trakcie konkwisty oraz po jej zakończeniu,  gdy  konkwistadorzy i towarzyszący im duchowni równie skrupulatnie niszczyli wszelkie ślady indiańskich wierzeń, będąc dogłębnie przekonanymi, iż stanowią one dzieło Antychrysta. Ale co może zaskakujące, mieli dobre powody, aby tak właśnie uważać.

Jeśli nawet niepodobna rozeznać się w szczegółach zagmatwanej mitologii azteckiej, to ogólne zarysy ich wierzeń udało się odtworzyć. Dwoma głównymi bóstwami, którym oddawano kult w azteckiej stolicy były Huitzilopochtli (koliber przybywający z południa) – bóstwo Słońca, światła i życia oraz wspomniany wcześniej Tezcatlipoca – bóstwo Księżyca, ciemności i śmierci. W astrologii azteckiej Księżyc codziennie pokonywał Słońce mordując je, w wyniku czego krew zamordowanego rozlewała się przed zachodem czerwoną łuną po niebie. Warunkiem ponownego wzejścia Słońca i jego powrotu do życia było uzupełnienie rozlanej krwi, którą Huitzilopochtli musiał w tym celu wypić. Potrzebował bardzo dużo krwi ludzkiej. Z tego względu główny „motyw przewodni” cywilizacji azteckiej nastawiony był na zapewnienie właściwej ilości wspomnianego pokarmu, gdyż było to warunkiem przetrwania świata. Poprzez ofiarę z życia ludzi ożywiano bóstwo i podtrzymywano kosmiczny rytm zdarzeń. Stanowiło to dokładne i jaskrawe przeciwieństwo wizji, którą niosło w swoim przesłaniu chrześcijaństwo. W rozumieniu Azteków ofiary z ludzi były niezbędne dla prawidłowego funkcjonowanie ich „kosmosu”, zaś wymogi tak pojmowanej logiki w jego działaniu związane były z konieczność codziennego składania ofiar. Ten krwawy rytuał nazywali Aztekowie składaniem „kwiatów dla bogów”. Aby zapewnić ciągłość rytuału podejmowali wyprawy wojenne, nie tyle w celu złupienia bogactw, ale dla zdobycia jeńców z przeznaczeniem ich na ofiary. Zadaniem takich wypraw było schwytanie żywych jeńców poprzez  ogłuszanie pałkami lub obezwładnianie schwytaniem w sieci. Przy specjalnych okazjach organizowano masowe zabójstwa. Taką okazją stało się  w 1487 roku oddanie do użytku Wielkiej Piramidy w Tenochtitlanie, stolicy imperium azteckiego . Na jej szczycie umieszczono dwie świątynie, każdą dla jednego z wymienionych wcześniej głównych bóstw. W czterodniowej, szaleńczej orgii ludobójstwa zamordowano kilka tysięcy ludzi. Dla bóstw wcześniej wspomnianych składano ofiary wyłącznie z mężczyzn. Natomiast ofiary z kobiet składano dla bogini Tonantzin, której ośrodek kultu znajdował się na wzgórzu zwanym Tepeyac, położonym na peryferiach Tenochtitlanu. Imię tej bogini w języku nahuatl, ówczesnym lingua franca Mezoameryki, oznaczało „matka bogów. Nazywano ją również Cihuacoatl (Coatlicue), czyli małżonką węża. Nie zapomniano również o dzieciach, które składano na ofiarę bożkowi deszczu imieniem Tlaloc, a który szczególnie upodobał sobie niemowlęta.

Ofiary wprowadzano lub wnoszono na szczyt piramidy i przed uśmierceniem odurzano, po czym kapłani obsydianowymi nożami otwierali im klatkę piersiową i wyrywali serce, które jako właściwą ofiarę wrzucali do specjalnej kamiennej misy przy ołtarzu bożka. Następnie ciała  były strącane po stromych schodkach piramidy, których kąt nachylenia oraz rozmiar był tak dobrany, że spadały na sam dół siłą bezwładu, grawitacji i momentu pędu.
Po odcięciu głów, z których budowano gustowne piramidy, resztę zwłok przeznaczano na rytualny posiłek.
Po okrzepnięciu Azteków w roli hegemona ludów Doliny Meksyku, czyli od drugiej połowy XV stulecia, na codzienną ofiarę dla krwiożerczych bożków przeznaczano średnio od kilkunastu do kilkudziesięciu istnień ludzkich.

W zarysowanym wyżej kontekście staje się zrozumiałe, że usiłowania Hiszpanów dążące, aby pobitych i upokorzonych Indian skłonić do wiary w Boga, który przed swoją śmiercią został skatowany, po czym skrwawionego przybito do krzyża, czyli że to Bóg był ofiarą, a nie kimś, komu składano ofiary, nie mogły przynieść żadnego skutku. Z punktu widzenia Indian religia przyniesiona przez Hiszpanów była jaskrawo absurdalna i zwłaszcza przedstawiciele arystokracji azteckiej odnosili się do niej z nieukrywaną pogardą. Nie pomagało nawet to, że franciszkanie nauczyli się narzecza tubylców, aby łatwiej krzewić pośród nich Ewangelię. Niektórzy z zakonników zdobyli się na wyrwanie sobie siekaczy, aby poprawnie wypowiadać syczące wyrazy języka nahuatl. Wszystko to zdawało się na nic, gdyż mur niezrozumienia, nieufności, pogardy i odmowy wydawał się nie do pokonania. Ale już niebawem po upadku władzy Azteków pojawiła się w tym murze rysa, w następstwie której on runął.

Dokończenie:
https://sniper.neon24.org/post/171144,meksykanska-czestochowa-dokonczenie