czyli kontynuacja notki https://sniper.neon24.org/post/171204,najciekawiej-jest-za-kulisami

2.  Układ Sikorski -  Majski
Z dokumentów ujawnionych przez Instytut Historyczny im. Generała Sikorskiego można sobie wytworzyć dokładniejszy niż dotąd obraz okoliczności towarzyszących zawarciu układu z 30 lipca 1941 r., który po napaści Trzeciej Rzeszy na Sowiety, miał otworzyć drogę do naprawy stosunków polsko-sowieckich. Wszystkie okoliczności wskazywały że zawarcie takiego układu było ze wszech miar potrzebne. Sowiety, które na krótko jeszcze przed napaścią niemiecką dostarczały Trzeciej Rzeszy surowców i żywności, a w sferze politycznej wspomagały ją przez rozległą propagandową akcję przeciwko „wojnie imperialistycznej” mocarstw zachodnich, były wciąż  - wespół  z Niemcami – mocarstwem, które okupowało  Polskę sprzymierzoną z Wielką Brytanią. Jakże więc mogły sięgać teraz po pomoc mocarstw zachodnich? Dojście do porozumienia z Polską było więc  dla Sowietów koniecznym glejtem, wprowadzającym je w obręb mocarstw sojuszniczych, walczących z Niemcami. Wielka Brytania była w równej mierze zainteresowana w zbliżeniu sowiecko-polskim. Jej siły własne były jeszcze w 1941 roku niezbyt wielkie, uzbrojenie wciąż niedostateczne, a przy tym Wielka Brytania ma tradycję prowadzenia wojen w koalicji. Zadra polska sprawiała niemały kłopot w tworzeniu brytyjsko-sowieckiego frontu koalicyjnego, zwłaszcza że Ameryka wciąż była neutralna. W dojściu do porozumienia z Sowietami zainteresowana była także Polska . Na obszarach sowieckich znajdowało się około półtora miliona wywiezionych Polaków, we wschodniej części Polski srożyła się okupacja sowiecka, a Sowiety głosiły, że Polska, jako państwo, przestała istnieć i dlatego przejęły pod własne panowanie część terytorium polskiego.

Z tego zestawienia widać, że zainteresowanie trzech stron nie było jednakowe. Dla Sowietów układ z Polską był potrzebny jako narzędzie taktyczne, i to w takiej formie, która by nie przeszkadzała na przyszłość planom zaborczym wobec Polski i całego obszaru środkowoeuropejskiego. Dla Wielkiej Brytanii układ sowiecko-polski był także wybiegiem taktycznym tylko na krótka metę, umożliwiającym propagandę prosowiecką w Ameryce i w Wielkiej Brytanii oraz wspomaganie sprzętem wojennym frontu sowieckiego. Głownie szło o to, aby jak najwięcej żołnierzy sowieckich mogło wyręczać Brytyjczyków w umieraniu za wspólną sprawę. Aby ta sprawa mogła wyglądać na jako tako „wspólną”, trzeba było zdjąć z Sowietów piętno przymierza z Niemcami w celu napaści na Polskę. Natomiast z punktu widzenia geopolityki polskiej rzecz wyglądała zgoła inaczej. Układ z Sowietami nie był dla Polski gierką taktyczną czy propagandową, ale szansa do rzeczywistego wyrównania krzywd wyrządzonych przez Sowiety i zarazem zabezpieczeniem na przyszłość przed roszczeniami sowieckimi.

Z tego względu Polska w rokowaniach układowych z Sowietami nie była  partnerem dla Wielkiej Brytanii, ale raczej jej przeciwnikiem. Wielka Brytania chciała mieć polski podpis jak najprędzej i na byle jakim układzie, zaś Polska była zobowiązana walczyć do upadłego o układ, który zabezpieczałby jej żywotne interesy i odmówić złożenia podpisu pod jakimkolwiek tekstem. Nie było to jednak sprawą łatwą. Rząd polski pozostawał na wygnaniu na terenie Wielkiej Brytanii, której stały nacisk musiał wytrzymywać. Anglosaska machina propagandowa działała pod wysokim ciśnieniem i trzeba było wielkiego wysiłku woli oraz wielkich charakterów, aby wytrzymywać taką presję. Gen. Sikorski z początku bardzo stanowczo stawiał, jako warunek porozumienia z Sowietami, uznanie całości  polskiego obszaru państwowego w granicach sprzed 1 września 1939, co oznaczało nie tylko unieważnienie układów sowiecko-niemieckich z tegoż roku, ale także, oparte na tych układach, unieważnienie aneksji obszarów polskich przez Sowiety.

W przemówieniu radiowym do Polski w dniu 23 czerwca 1941, domagał się wyraźnego zapisu w układzie, że traktat ryski z 18 marca 1923, ustanawiający granicę między oboma państwami oraz uznanie tej granicy przez konferencje ambasadorów z 15 marca 1923, uważa się za obowiązujące.  Następnego dnia, w piśmie do gen. Sir Franka Noel Mason-MacFarlane’a,  dotyczącym współpracy wojskowej polsko-rosyjskiej i pomocy dla wygnańców polskich ze Związku Sowieckiego, gen. Sikorski postawił za pierwszy warunek „pełne uznanie przez Rosje traktatu ryskiego i unieważnienie układu zawartego z Niemcami w czasie wojny przeciwko Polsce”. Także w czasie pierwszej rozmowy z ambasadorem Majskim, 5 lipca 1941, żądał wyraźnego uznania przez rząd sowiecki traktatu ryskiego, co automatycznie unieważniałoby układy sowiecko-niemieckie z sierpnia i września 1939. Z kolei Majski podczas pierwszej rozmowy jak i  następnych, zajął stanowisko całkiem odmienne. Powiedział, że Sowiety życzą sobie utworzenia niepodległego państwa polskiego (tak jak gdyby trzeba je było na nowo utworzyć, a więc zgodnie z poglądem sowieckim, że przedwojenna Polska przestała istnieć), wyjaśnił wszakże że Sowiety nie godzą się na uznanie granic z 1939. Dodał, że niekoniecznie trzeba o tym mówić publicznie i że sprawę tę można w układzie pominąć. Gen. Sikorski, który jeszcze na kilka dni przedtem stawiał, jako nieodzowny warunek układu, uznanie przez Sowiety dawnych granic Polski, ni stąd ni zowąd, od razu przychylił się do poglądu Majskiego i oświadczył, że gotów jest poprzestać na odwołaniu przez Sowiety ich układów z sierpnia i września 1939, skierowanych przeciwko Polsce. (Układy te i tak straciły ważność na skutek agresji niemieckiej na Związek Sowiecki).

Ten raptowny zwrot w stanowisku premiera i naczelnego wodza napotkał na sprzeciwy w rządzie, choć informacje jakie rząd otrzymał od niego, nie były pełne. Echem tych wątpliwości było pismo ministra spraw zagranicznych Augusta Zaleskiego do Edena z 7 lipca 1941, w którym wyraża on pogląd, że odwołanie przez Sowiety układów z Niemcami skierowanych przeciwko Polsce, powinno być rozumiane jako automatyczne przywrócenie ważności wszystkich poprzednich układów, jakie wiązały Sowiety z Polską, a więc także traktatu ryskiego z 1923, ustalającego wschodnią granicę Polski. Zaleski zwrócił przy tym uwagę Edena, że niepodobna byłoby rządowi polskiemu tworzyć siły zbrojne po to by wyrzucały Niemców z obszaru Polski, w celu przekazania tego obszaru, choćby w części, w ręce Rosji.
[Robert Anthony Eden, ówczesny minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii (1940–1945)] 
W drugiej rozmowie z gen. Sikorskim 11 lipca 1941 Majski był jeszcze dosadniej precyzyjny. Powiedział że Sowiety życzą sobie przyszłej Polski w granicach etnograficznych, godzi się wszakże, jeżeli tego życzy sobie rząd polski, aby o tym nie wspominać w negocjowanym układzie. Gdy gen. Sikorski zauważył, że na przyszłej konferencji pokojowej tak Sowiety jak i Polska będą miały możność zgłaszania swoich postulatów, ale dziś rząd polski nie może uznać sowieckiego poglądu sowieckiego, by Polska miała być ograniczona do swojego obszaru etnograficznego, Majski odpowiedział z całą szczerością, że rządowi sowieckiemu wcale nie zależy na aprobacie, lecz tylko na tym by rząd polski wiedział jakie jest stanowisko Sowietów.

Majski sformułował również cztery warunki, na których ma być oparty układ polsko-sowiecki:
1) unieważnienie układów sowiecko-niemieckich z 1939 roku;
2) przywrócenie sowiecko-polskich stosunków dyplomatycznych;
3) odtworzenie w Sowietach polskich sił zbrojnych;
4) zgoda obu rządów na wspólna walkę przeciwko Niemcom.
Gen. Sikorski przyjął te warunki, dodając do nich dwa dodatkowe:
1) zwolnienie polskich więźniów politycznych w Sowietach;
2) zwrot zagrabionej przez Sowiety w Polsce własności publicznej i prywatnej.

Eden, który brał udział w tej rozmowie i nalegał na jak najszybsze zawarcie układu, wtrącił się wówczas, doradzając by sprawę więźniów i zagrabionej własności odroczyć na później, gdy będą już przywrócone stosunki dyplomatyczne między oboma państwami. Ale dla gen. Sikorskiego sprawa zwolnienia więźniów miała zbyt duże znaczenie, aby pozwolił zbyć się tak łatwo. Była ona wszak głównym argumentem propagandowym w środowisku polskim na rzecz zawarcia układu. Skończyło się na tym, że zwolnienie uwięzionych omówiono w oddzielnym, równocześnie podpisanym protokóle, w formie „amnestii” [wątpliwej prawnie]. Przy tej okazji wynikł spór o więźniów pochodzących ze wschodniej części Polski, anektowanej przez Sowiety, czy mają oni być traktowani na równi z innymi obywatelami polskimi, czy jako obywatele sowieccy. I w tym sporze Eden stanął po stronie Majskiego.

Najbardziej wymownym wyrazem udziału brytyjskiego w tych rokowaniach była następująca wypowiedź Edena: „Ważne jest z punktu widzenia opinii światowej, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, zawarcie układu polsko-sowieckiego jak najprędzej. Nic innego nie zdoła wywołać tak dobrego skutku.” Nie chodziło zatem ani o obronę żywotnych interesów sojusznika polskiego, ani o pilnowanie jego praw zawarowanych w układzie brytyjsko-polskim z 25 sierpnia 1939, ale o doraźny efekt propagandowy. Jego rzeczą było prowadzenie polityki brytyjskiej i obrona jej interesów najlepiej jak je rozumiał.  Natomiast rzeczą rządu polskiego, a głównie gen. Sikorskiego, było nieustępliwe bronienie - wbrew Majskiemu i Edenowi - własnej  niedawno głoszonej tezy, czyli uznania przez Sowiety integralności obszaru państwowego Polski, jako warunku położenia podpisu polskiego. Ale na to właśnie nie było go stać.

15 lipca 1941 Eden przesłał Zaleskiemu  brytyjskie sformułowanie tekstu układu sowiecko-polskiego. Było ono powtórzeniem warunków Majskiego i nie uwzględniało żądania zawartego w memoriale ministra Zaleskiego do Edena z 12 lipca 1941, odnośnie sporządzenia tajnego protokółu poręczającego całość obszaru państwa polskiego. Zawierało natomiast dodatkowe stwierdzenie wprowadzone samodzielnie przez Edena,  że: „Układ niniejszy wchodzi w życie niezwłocznie po podpisaniu i nie podlega ratyfikacji”. 30 lipca 1941 został podpisany układ polsko-sowiecki, zgodnie z postulatami Majskiego i Edena. Zawierał ową klauzulę o wejściu w życie z chwilą podpisania bez konieczności  ratyfikacji.

Prezydent Władysław Raczkiewicz odmówił wydania gen. Sikorskiemu pełnomocnictwa do podpisania układu w tej formie, w jakiej on został zawarty, zaś  treść układu nie była mu w ogóle przedstawiona do ratyfikacji. Samowolne zawarcie układu przez gen. Sikorskiego było oczywistym naruszeniem konstytucji, czymś w rodzaju politycznego zamachu stanu. Ale czemu należy przypisać okoliczność, że prezydent Raczkiewicz nie próbował temu przeszkodzić, ani po fakcie zastosować sankcji politycznych?
[Władysław Raczkiewicz  -  Prezydent RP na Uchodźctwie w okresie 30.09.1939 -  05.07.1945]

Sprawa jest banalnie oczywista: prezydent przebywał na terytorium brytyjskim i pozostawał pod takim naciskiem, który go w praktyce ubezwłasnowalniał. Nazajutrz po podpisaniu układu, gen. Sikorski powiedział w przemówieniu radiowym:
„Zawarty obecnie układ tylko tymczasowo załatwia spory, które dzieliły nas wzajemnie od wieków. Nie dozwala on jednak na jakakolwiek wątpliwość, by granice państwa polskiego z 1939 r. mogły być kiedykolwiek kwestionowane. Nie dopuszcza nawet możliwości, aby Polska miała z czegokolwiek rezygnować”.
Była to nieprawda, bo Sowiety zakwestionowały wschodnią granicę Polski już w trakcie pierwszej rozmowy Majskiego z Sikorskim, i obaj zgodzili się by takie stanowisko Sowietów w tekście układu przemilczeć i ukryć przed Polakami.

Zawarcie układu było koniecznością tak dla Sowietów jak i Brytyjczyków. Było potrzebne nie tylko dla zjednania Ameryki, której neutralność była zmorą Churchilla, ale także dla wszczęcia działań na lądzie przeciwko Niemcom, do których Wielka Brytania wciąż nie była gotowa. 

A po stronie polskiej zabrakło charakteru i wytrzymałości na naciski, co mogłoby skutkować istotnym przeformułowaniem zapisów układu na bardziej korzystne wobec Polski, które ograniczyłyby zupełną swobodę mocarstw anglosaskich w targach ze Stalinem w Teheranie i Jałcie.