O najnowszych ustaleniach dotyczących płótna grobowego Jezusa Mesjasza

Ogłoszenie w 1988 roku "śmierci" Całunu Turyńskiego było zdecydowanie przedwczesne, a pomysłowo zaaranżowany pogrzeb tegoż odbył się na próżno. Inaczej mówiąc nie powiodło się unieważnienie turyńskiej Relikwi. Inicjatorzy tej chutzpah raczyli zapomnieć, że ustalenia w naukach przyrodniczych, z natury rzeczy, mają charakter tymczasowy (prowizoryczny), a zatem mogą obowiązywać jedynie w przypadku dokonania ich wielokrotnej pozytywnej weryfikacji lub, gdy takowa wskazuje na inne rezultaty, zostają odrzucone jako niewiarygodne. Tym samym wiek Całunu, ogłoszony jako ostateczny w oparciu o radiodatowanie, od dawna przestał być wiążący ze stu i jeden powodów.  Ze względów objętościowych dało się napisać jedynie o kilku, dlatego wybrałem najbardziej ważkie.

Istotna jest np. informacja, iż wymiary tego płótna wynoszą 436 x 111 cm, co stanowi odpowiednik miary w łokciach syryjskich, wyrażonej w proporcji długości do szerokości jak 8 do 2. A w przypadku płótna Całunu jego parametry przestrzenne mają znaczenie, podobnie jak inne cechy tej tkaniny.

Płótno to zostało wykonane z czystego lnu, którego włókna utkane zostały z użyciem rzadko stosowanej, skomplikowanej metody wymagającej krosien o czterech pedałach, gdzie przędza jest motana z pomocą dwóch wałków jednocześnie oraz zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Jest to technika zwana chevrons, którą wytwarza się splot skośny zygzakowaty („splot Z”), w formie dwóch pasów o kształcie litery „V”, (naprzemienny kierunek układu „V”), wykonywanych ściegiem „3 -1”, tj. trzy razy nitka wątku przechodzi pod nicią osnowy, a raz nad nią.

Ten skomplikowany sposób tkania przeznaczony był dla cennych produktów dekoracyjnych ze względu na wzór który lśni w świetle, gdyż odbija je w różnych kierunkach w zależności od kąta pod jakim tkaninę obserwujemy. Przypominało to wygląd sprowadzanych z Chin drogich wyrobów z  jedwabiu lub wzoru na tkaninach brokatowych. Jest jednak znamienna różnica, bo choć splot skośny zygzakowaty był znany w rejonie Bliskiego Wschodu i w Egipcie już w II tysiącleciu przed Chr., to tkaniny były wytwarzane przede wszystkich z wełny, która była tanim, bo powszechnym surowcem do wyrobu, najczęściej przy pomocy splotu prostego, ubrań oraz innych przedmiotów w rodzaju zasłon, dywanów, narzut, obrusów, pościeli, itp. Praktycznie w każdym domu obszaru śródziemnomorskiego były krosna tkackie, oczywiście o prostej konstrukcji (dwa pedały, ścieg prosty), zaś  kobiety organizowały w domach pełny cykl produkcji, od strzyży po gotowe wyroby.

Dlaczego miałoby to być istotne? Otóż tkanina Całunu nie zawiera żadnych śladów wełny, natomiast znaleziono w niej ślad bawełny z gatunku Gossypium hebaceum, jedynego znanego w starożytności na Bliskim Wschodzie do czasu, zanim uczestnicy wypraw Kolumba nie dostarczyli z Nowego Świata w ten rejon innych, znanych współcześnie odmian. Zatem na krosnach, na których utkana została tkanina użyta do Całunu, nie przetwarzano wełny, a jedynie len i bawełnę. Dowodzi to, że były one używane do celów kultu religijnego (sacrum), jako że normy judaizmu zakazywały mieszania lnu z wełną, bowiem skutkowałoby to nieczystością rytualną. Mówiąc wprost, tkanina Całunu stanowiła część zwoju szczególnie cennego materiału, który nie był przeznaczony dla potrzeb z dziedziny profanum.

W świecie cywilizacji grecko-rzymskiej określenie „całun” (sindon) oznaczało rozmaite przedmioty z płótna lnianego, ale w żadnym razie nie były to płótna pogrzebowe. Sindon to grecka przeróbka egipskiego shendo (tkanina). Także kalkę z egipskiego stanowi hebrajskie określenie sadîn, które oznaczało jakiś fragment wysokiej jakości płótna lnianego, bez konkretnego zastosowania. W hebrajskich tekstach liturgicznych termin ten oznaczał płótno lniane dużych rozmiarów, którego używano do sporządzania zasłon w Świątyni Jerozolimskiej, a które odsłaniał raz w roku z okazji  święta Yom Kippur arcykapłan aktualnie sprawujący ten urząd. Pełna nazwa takiej tkaniny brzmiała po hebrajsku sadîn shel buz, co tłumaczy się jako „płótno z bisioru”. Tradycja, która wyrosła na tekstach Ewangelii, stanowiących punkt odniesienia dla świata cywilizacji chrześcijańskiej, ujednoznaczniła rozumienie pojęcia "Całun" z płótnem pogrzebowym Jezusa Mesjasza. Do tego czasu określenie całun nie miało jednoznacznej konotacji, a co do zasady wykluczało kojarzoną ze zmarłymi i ich pochówkiem. Współczesne utożsamianie  określenia „całun” z płótnem grobowym stanowi precedens w historii,  ponieważ nastąpiło jego bezpośrednie powiązanie ze sposobem konkretnego pochówku. Ale skąd wiadomo, że konkretnego?

Oto wyjaśnienie.

W 1978 r. włoski chemik Piero (Pietro) Ugolotti, za pomocą metody warstw kontrastu w negatywach fotografii Całunu, wyodrębnił sekwencje regularnych znaków przypominających jakieś pismo, zaś znaki te występowały w grupach o nieregularnej liczebności. Jako że nie był specjalistą od paleografii czy języków starożytnych, zwrócił się o pomoc do prof. Aldo Marastoniego, specjalisty z zakresu filologii antycznej na Uniwersytecie Katolickim w Mediolanie, który również wyodrębnił niektóre z liter, a ponadto dostrzegł jeszcze inne, choć o wątpliwej identyfikacji z powodu niewystarczającej ostrości negatywów wykonanych przez Ugolottiego. Zwrócił się więc o inne negatywy, którymi dysponowało Międzynarodowe Centrum Syndologii w Turynie. Po ich otrzymaniu rozpoczął długotrwałe prace nad identyfikacją znaków pisma. Sprawa skomplikowała się jednak, gdy znaki okazały się literami z alfabetów hebrajskiego lub aramejskiego (znaki liter używane w tych językach były identyczne), greckiego oraz łacińskiego. Ponadto nie były to znaki pisma napisanego bezpośrednio na tkaninie Całunu, ale w jakiś sposób odbite z innego nośnika, np. pasków papirusu czy pergaminu.

Prof. Marastoni samodzielnie odcyfrował sekwencję liter greckich, odbitych na czole wizerunku postaci z Całunu, które udało mu się zidentyfikować (zidentyfikowane litery zostały pogrubione), jako TIBEPIOU CAICAPOS, czyli Cesarz Tyberiusz  (z błędem w wyrazie CAICAPOS, który w poprawnej klasycznej literackiej grece attyckiej powinien być zapisany jako KAICAPOS, czyli na początku przez literę K). Profesor wyłuskał ze znaków jeszcze dwa napisy po łacinie, jeden składający się w sekwencję NEAZARE, drugi zaś dający się zinterpretować jako zwrot INNECE.  NEAZARE to zniekształcenie greckiego określenia NAZAPENOΣ, które oznacza „mieszkaniec Nazaretu”. Natomiast napis INNECE to łacińska formuła IN NECEM  - „na śmierć”, czyli informacja o rodzaju kary orzeczonej dla skazanego. W przypadku języka hebrajskiego prof. Marastoni był tylko samoukiem, tak więc postanowił zwrócić się o weryfikację swoich wniosków do eksperta z dziedziny obróbki informatycznej obrazów, prof. Giovanni Tamburelli z Politechniki w Turynie. Uzyskanie przez  prof. Tamburelli obrazu wierzchniej warstwy Całunu w perspektywie trójwymiarowej pozwoliło na znacznie lepszą widoczność znaków liter. W 1982 r. podobny efekt trójwymiarowości uzyskał prof. Robert Haralick, amerykański specjalista od technik informatycznych z CUNY (City University of New York). Ponadto zidentyfikował on ślady na czole postaci z wizerunku na Całunie, jako pudełko dla filakterii (pudełko z wersami z Tory, przywiązywane przez wyznawców judaizmu do czoła lub lewego ramienia). Dwaj kolejni naukowcy, w osobach lekarza sądowego Roberto Messiny (specjalność ortopedia i traumatologia) i znawcy języków wschodnich oraz Carlo Oreccchię, profesora biblijnego języka hebrajskiego z uniwersytetu w Mediolanie, dokonali pogłębienia odczytów znaków liter, a w obszarze czoła na wizerunku z Całunu wyodrębnili kolejny ich zestaw, który w języku hebrajskim oznaczał „król judejski”.

Po upływie kilkunastu lat, w związku z dokonanym postępem technologicznym w zakresie technik optycznych, temat odczytania na nowo dotychczas zidentyfikowanych znaków, powrócił w związku z zarzutami, że ich treść odczytali naukowcy, którzy są bez wątpienia katolikami, a to mogło mieć wpływ na interpretację zgodną z przekazem ewangelicznym. Chodzi o zjawisko znane jako efekt Rorschacha, tzn. dostrzegania w nieregularnych plamach sekwencji znaków, które układają się w zależności od tego, jaki bagaż kulturowo-ideowy posiada osoba je oglądająca i dokonująca ich interpretacji. Ponadto „wrzawa” generowana przez laicko-ateistyczne lobby’s medialne w związku z przedstawionym, jako „ostateczny”, rezultatem badania radiowęglowego z 1988 r., zagłuszała przez kilka lat wszelkie opinie kwestionujące wiarygodność owego datowania.

 Dopiero w 1994 r. specjaliści z paryskiego Międzynarodowego Centrum Badań nad Całunem Turyńskim (Centre International d’Étude sur le Linceul de Turin - CIELT) zwrócili się do uznanej placówki badawczej: Institut d'Optique Théorique – d’Orsay, który stanowi część składową francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS) o ponowne odczytanie zidentyfikowanych na Całunie sekwencji znaków liter i ich brzmienia.
(od 2007 r. Instytut Optyki Teoretycznej i Stosowanej - Institut d'Optique Théorique et Appliquée d'Orsay).
Prof. André Marion z ww. Instytutu był autorem oprogramowania (1982 r.) umożliwiającego odczyt starych tekstów, które zostały wytarte (wyskrobane), a na ich miejscu zapisano inny tekst. W ten sposób, za pomocą widm uzyskanych z mikrośladów odcisku dawnych liter, można było odtwarzać, niewidoczny już, pierwotny zapis. Zaletą tego oprogramowania było, że zastosowany do obróbki palimpsestów  algorytm nie jest „katolikiem”, zatem odpada posądzenie o interpretację z uprzednią tezą, czyli efekt Rorschacha. Zdecydowano się w ten sposób na maksymalnie „zobiektywizowanie” odczytania sekwencji liter na Całunie, pomimo tego, iż krytycy nie zaproponowali żadnego  innego znaczenia plam znaków, zgodnie ze  wspomnianym efektem.
Prof. A. Marion powołał zespół ekspertów, którzy przez wiele miesięcy opracowywali odpowiednie algorytmy, pozwalające na warstwowe przefiltrowywanie rozmaitych śladów zakłócających odczyt samych znaków. W 1997 roku prof. A. Marion i inż. Anne-Laure Courage (również Instytut Optyki – Orsay) na zorganizowanym przez CIELT międzynarodowym kongresie w Nicei przedstawili rezultaty pracy zespołu, którego pracami kierowali. Potwierdzili istnienie napisu łacińskiego w brzmieniu INNECE(M) oraz greckiego napisu NAZAPENOΣ  (poprzednia wersja odczytu prof. A. Marastoniego brzmiała NEAZAPE). Nieco poniżej wyodrębniono zespół liter o sekwencji HΣOY, która nie może być niczym innym jak greckim słowem (I)HΣOY(Σ), czytanym jako „Iesous”. Łącznie sekwencja ta składa się na grecki napis: (I)HΣOY(Σ) NAZAPENOΣ (Jezus Nazarejczyk). Zespół prof. A. Mariona zidentyfikował jeszcze inne grupy greckich liter, a mianowicie: ΨΣ, przerwa, i dalej ΚI(…), czyli ostatnia litera z tej sekwencji nie została odczytana, następnie napis PEZ(…), również bez zidentyfikowania ostatniej litery oraz sekwencję liter AΔA(…) również  bez odczytania ostatniej z liter. Litery SB stanowiły ostatnią grupę jednoznacznie odczytanych znaków.

Pominąłem w tej notce wstępne interpretacje zespołu prof. A. Mariona odnośnie tego, jakie mogły znajdować się tam brakujące litery i co oznaczać mogły słowa w taki sposób skompletowane. Opisałem natomiast wyniki wieloletnich badań prof. Barbary Frale, eksperta od języków starożytnych Bliskiego Wschodu, specjalisty pracującego przez długie lata w Tajnym Archiwum Watykańskim. Swoje ustalenia dotyczące  porównania stylów pisma z różnych regionów tego obszaru geograficzno-cywilizacyjnego, znajdujących się w dokumentach powstałych w różnych okresach czasu i sporządzanych z okazji najróżniejszych zdarzeń, ze szczególnym uwzględnieniem biurokracji, nazwijmy to pogrzebowej, obowiązującej w Imperium Romanum, przedstawiła w pracy pt.: „Całun Jezusa Nazarejczyka”.  Ponad 400-stronicowa publikacja niemal w całości dotyczy procesu odczytywania znalezionych na Całunie napisów, czyli przedstawianie  argumentów za odrzuceniem wersji mało prawdopodobnych oraz wskazania wersji zgodnych z prawem i obyczajem tamtego miejsca i czasu.

W ramach notki blogowej nie ma możliwości opisania poszczególnych etapów skomplikowanej i długotrwałej pracy badawczej. Wystarczy napisać, iż prof. B. Frale uwzględniła w swojej pracy, między innymi, wyniki badania znaków na Całunie wykonanych przez dr Thierry Castex, specjalistę z zakresu geofizyki (analizy fizyczno-chemicznej warstwowania skał ) oraz matematyki znaków  na Uniwersytecie w Bordeaux oraz  Uniwersytecie  w Pau (Université Bordeaux I; Université de Pau et des Pays de l'Adour), który odtworzył wizerunek z Całunu w technologii 3 D (hologram) oraz zdołał zidentyfikować jeszcze inne napisy po hebrajsku. Badania te wykonano już w XXI wieku, a ich wyniki opublikowano w 2009 r.

Przedstawiam syntetyczną reasumpcję wniosków znajdujących się w publikacji prof. Barbary Frale, która efekty swoich badań  konsultowała każdorazowo z prof. A. Marionem.

Napis (I)HΣOY(Σ) stanowi zhellenizowana formę męskiego imienia hebrajskiego w brzmieniu Jehoshua (Bóg zbawia), używanego w skróconej wersji jako Jeshua (Jozue), stąd Iesous (Jezus). Imię bardzo popularne pośród wyznawców judaizmu, wystarczy wspomnieć, że wśród siedemdziesięciu żydów aleksandryjskich, redagujących tekst Septuaginty, około dwudziestu nosiło to imię. Ślad popularności tego imienia odnajdujemy w jednym z wersów ewangelicznych (który został najprawdopodobniej ocenzurowany), a mianowicie, gdy Piłat zadaje pytanie: „którego więc mam ułaskawić (w domyśle: którego Jezusa - skoro co drugi nosi u was takie imię). Odpowiedź brzmiała: Barabasza. (Bar Abba co  oznaczało „syn ojca” i było typowym w Judei określeniem dla syna skryby/pisarza, która to profesja przechodziła z ojca na syna. Nie można  jednak wykluczyć, iż to imię mogło mieć brzmienie Bar Rawan).

Tak więc  grecki napis w brzmieniu Iesous Nazarenos określa imię i miejsce pochodzenia skazańca, zaś słowo INNECE(M) „na śmierć” określa rodzaj kary. Ze słowa poprzedzającego wyraz „in necem” udało się odczytać tylko literę „N”, co należałoby zinterpretować jako (DAM)N(ATUS) INNECE(M), czyli „skazany na śmierć”. Oczywiście identyfikacja jednej litery to za mało, aby mieć pewność, choć stanowi to poszlakę wynikającą zarówno z kontekstu miejsca i czasu oraz rodzaju zdarzenia, jak też z rutyny, stosowanej w podobnych przypadkach dla pism urzędowych w ramach Imperium Romanum. 
W tekście o Piłacie Poncjuszu opisałem okres i zakres stosowania zasady, iż wyroki śmierci w rzymskiej prowincji Judea musiały być zatwierdzone przez rzymskiego namiestnika (szczególnie wobec sprawców przestępstw "politycznych"). Co oznacza, iż wyrażenie „skazany na śmierć” było urzędową formułą, stosowaną przy tej kategorii wyroków.

Odnośnie sekwencji liter zinterpretowanych przez zespół prof. A. Mariona jako: ΨΣ, przerwa, ΚI(…)-,  profesor B. Frale dowiodła, że litera zidentyfikowana jako „sigma” (Σ), w rzeczywistości jest literą E (epsilon), i co uzupełnione literami O i A w miejsca brakujące, daje sensowny zapis oznaczający O)ΨE KI(A)-.  OΨE jest wyrażeniem stosowanym dla oznaczenia pory zakończenia dnia (pierwsze oznaki wieczoru – koniec dnia w znaczeniu prawnym; wówczas godzina dziewiąta). W przypadku greki dalszy ciąg słowa KIA ma jedną logiczną i sensowną kontynuację, ze względu na brak miejsca na więcej niż trzy nieodczytane litery. Musiałby być to wyraz KIA(DTO), stanowiący urzędowe polecenie w brzmieniu „niech będzie złożony”, albo wyraz KIA(TO) oznaczający: niech będzie zdjęty (usunięty), a wówczas  cały tekst tego napisu posiadałby brzmienie: „Niech będzie złożony (zdjęty) o godzinie dziewiątej”.

Prof. Barbara Frale odczytała odcyfrowanie sekwencji znaków, czyli liter AΔA(…) jako nazwę miesiąca „adar”, (babiloński adaru). Adar był szóstym miesiącem kalendarza hebrajskiego, początkiem wiosny (w naszym kalendarzu to okres od połowy marca do połowy kwietnia). Z uwagi na to, że wg prawa mojżeszowego kości złożonego do grobu można było zebrać i przełożyć do ossuarium po upływie 12 miesięcy, miesiąc adar stanowił prawdopodobnie oznaczenie dla tej czynności, mogącej nastąpić w 12 miesięcy po miesiącu śmierci skazańca (śmierć w miesiącu nisan, który następował po miesiącu adar lub po korygującym kalendarz co dwa lub trzy lata, dodatkowym miesiącu adar sheni).

Z kolei słowo PEZ(…) odczytała jako PEZ(Ω), które było urzędową formułą w brzmieniu: "ja wykonuję” i zazwyczaj zawierało jeszcze podpis urzędnika (notariusza), sporządzającego pisma urzędowe przy tego rodzaju okolicznościach. Jeśli dodatkowo uwzględnić, iż obok znaków składających się na imię cesarza Tyberiusza, były  nieodczytane dwa lub trzy znaki, to najpewniej mogły oznaczać rok panowania tego cesarza. Zdołano odczytać tylko znak „I”, co mogło być fragmentem rzymskiej liczby „16” (XVI). 

Wg syntetycznej konkluzji, wynikającej z ustaleń ekspertów, w części odbity tekst na płótnie Całunu, posiadał brzmienie następujące (kursywą w nawiasie tekst domyślny):

Jezus Nazarejczyk. Uznano (że podburzał lud). Skazany na śmierć w 16 roku Tyberiusza. Niech będzie złożony /został zdjęty/ o godzinie dziewiątej. (Niech będzie oddany w) adar sheni. Osobą sprawującą obowiązki jest (...)”