czyli komu i po co była ona potrzebna w II RP i w PRL

W ostatnim miesiącu 1954 r. ukazała się w Argentynie (Buenos Aires) książka napisana przez Pawła (Pinchasa/Pinkusa) Minca, byłego członka komitetu centralnego Komunistycznej Partii Polski (dalej KPP). Nosi ona tytuł „Historia złudnych iluzji. Pamiętniki” i została napisana  w jęz. jidysz. Jak dotychczas publikacji tej nie przetłumaczono na jęz. polski, natomiast przekład na jęz. angielski  ukazał się w 2020 r.
https://www.semanticscholar.org/paper/The-history-of-a-false-illusion-%3A-memoirs-on-the-in Minc/b2da237cfa9445326650eefee1eb7aac0e2f5984
(“The history of a false illusion: memoirs on the communist movement in Poland,1918 -1938”).
Natomiast w  numerze 529 londyńskich „Wiadomości” ukazało się z datą 20 maja 1956 r. omówienie ww. pozycji, której  autorem jest  Ludwik (Ludwig) Honigwill. Omówienie dotyczy tylko jednego rozdziału z tej książki, a ten rozdział nosi tytuł „Równoległy nielegalny aparat sowiecki”.
[dr Ludwik Honigwill (1887 Częstochowa  - 1977 Nowy Jork), prawnik, obrońca (adwokat) w sprawach politycznych, m.in. w procesie brzeskim; w Polsce międzywojennej wiceprezes Zrzeszenia Prawników Socjalistycznych, przywódca Żydowskiego Bundu Socjalistycznego].

Oto moje streszczenie recenzji Ludwika Honigwilla.                                                                               

Paweł Minc napisał, iż funkcjonowanie sowieckiego aparatu szpiegowskiego w II RP było znane członkom komitetu centralnego KPP i ich współpracownikom, ale bieżącą  bezpośrednią łączność z rezydentami wywiadu utrzymywała tylko jedna osoba ze ścisłego kierownictwa partii komunistycznej. Kierownictwo tej partii dostawało szerokie spektrum informacji o tym co się dzieje w ministerstwach, policji państwowej, strukturach bezpieczeństwa wewnętrznego oraz o  nastrojach w innych stronnictwach politycznych. Otrzymywało także informacje o sytuacji gospodarczej Polski. Wynikało toz faktu, iż członkowie partii ulokowani na różnych szczeblach administracji państwowej i gospodarczej nie mieli formalnego zakazu szpiegowania na rzecz Sowietów. Natomiast aktywni współpracownicy wywiadu sowieckiego nie mogli brać udziału w pracach partii w tym sensie, że nie zajmowali oni żadnych stanowisk decyzyjnych. Wynikało to z prostej asekuracji, iż w razie demaskacji ich współpracy kierownictwo partii zasłoniłoby się takim oto alibi, iż ich działalność nie wiązała się z statutowym programem partii, zaś współpraca podjęta została bez ich wiedzy i zgody. Członkowie kierownictwa KPP i jej komitetu centralnego posiadali adresy zamieszkania w Wolnym Mieście Gdańsk, czyli formalnie nie byli oni obywatelami polskimi. Taki „podział pracy” nie miał natomiast zastosowania w rejonach graniczących z Rosją sowiecką (Kresy). Tamtejsze organizacje partii komunistycznej bezpośrednio pracowały na rzecz wywiadu sowieckiego. 


To jest informacja z „pierwszej reki’, bo P. Minc  przewodniczył od 1924 r. Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi oraz od 1927 r. Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, czyli jawnych antypolskich agend kierowanych przez Sowietów. W praktyce  oznaczało to, iż KPP w wyborze swojej taktyki czy sposobów działania w wewnętrznych sprawach Polski pozostawała w całości zależna od wpływu Sowietów.
Po zamachu stanu przeprowadzonym przez J. Piłsudskiego w maju 1926 r. i obaleniu władzy prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, KPP poparła ten zamach, a jej  komitet centralny zadecydował, że posłowie tej partii będą w sejmie głosować za prezydenturą Piłsudskiego. Gdy wiadomość o tym dotarła do Moskwy, wysłano stamtąd depeszę do komitetu centralnego KPP z  nakazem, aby w żadnym wypadku komuniści nie głosowali za kandydatura J. Piłsudskiego.

Gdy wśród członków komitetu powstał spór, czy podporządkować się dyktatowi Kominternu, nadeszła druga depesza, którą ambasador sowiecki w Warszawie Piotr. L. Wojkow przekazał łącznikowi KC KPP, który zawiózł ją do Gdańska. W depeszy zawarta była groźba, że w przypadku niesubordynacji zostaną niezwłocznie  zastosowane najostrzejsze konsekwencje organizacyjne. Posłowie komunistyczni zagłosowali zgodnie z nakazem z Moskwy, za wyjątkiem posłów Sel-Robu” i „Hromady” (kilka mandatów bez istotnego znaczenia w głosowaniu), którym nakazano głosowanie „za” w celu zademonstrowania „niezależności”.

Jedną sprawę należy wyraźnie zaakcentować. Otóż działalność KPP była w Polsce międzywojennej nielegalna (partię zdelegalizowano w marcu 1919 r., wskutek zajęcia przez KPP opcji antypolskiej w konflikcie polsko-ukraińskim, polsko-litewskim i polsko-rosyjskim), natomiast jej posłowie działali w ramach tzw. partii przykrywkowych, czyli: na wsi polskiej - Niezależnej Partii Chłopskiej (wyodrębniona w listopadzie 1924 r. z PSL „Wyzwolenie”), na wsi ukraińskiej  -  „Sel-Rob” (Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne utworzone w październiku 1926 r.) i na wsi białoruskiej - „Hromada” (Białoruska Włościańsko-Robotnicza Hromada, która w czerwcu 1925 r. wyodrębniła się z Bloku Mniejszości Narodowych).
[W sejmie II RP posłowie z ww. ugrupowań komunistycznych w wyniku wyborów 1930 r. dysponowali łącznie 10 mandatami w polskim sejmie II RP, a niedługo po 1930 r. wszyscy oni zostali zdemaskowani i skazani, następnie ewakuowali się wyjedżając do Sowietów, tam z  punktu wsadzono ich do tiurmy po czym zaginęli bez śladu].

Moskwa poleciła, aby w celu rozwoju wspierania ruchów odśrodkowych i separatystycznych w Polsce KPP rozdzieliła się na trzy ugrupowania narodowościowe: KPP (głównie Żydzi polscy), Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy oraz  Komunistyczną Partię Zachodniej Białorusi.

P. Minc w 1929 r. brał udział w IV zjeździe KPP, który odbył się niedaleko Moskwy (wszystkie takie zjazdy odbywały się na terenie Związku Sowieckiego). Zjazd ciągnął się przez cztery miesiące, a jego uczestnicy byli umieszczeni w koszarach jednostki NKWD i stosownie do tego pilnowani. Nie mieli prawa opuszczać bez zezwolenia miejsca zakwaterowania. Wcześniej, władze sowieckie zaopatrzyły ich w  fałszywe papiery tożsamości . Jest oczywistością, iż władze sowieckie decydowały o wszystkich istotnych sprawach w działalności KPP oraz jej „narodowych” klonów, zarówno tych personalnych jak i taktycznych. Na tę działalność Moskwa przekazywała stosowne fundusze. Np. na kampanię wyborczą w 1928 r. sekretarz generalny kompartii na Ukrainie Łazar Kaganowicz zatwierdził na ten cel kwotę 30.000 dolarów (amerykańskich). Niespodziewanie (najbardziej dla komunistów w Polsce), w marcu 1938 r. kierownictwo Kominternu, a precyzyjniej władze na moskiewskim Kremlu ogłosiły rozwiązanie KPP z uzasadnieniem, iż kierownictwo jej opanowały wrogie ideowo osoby i cała partia znalazła się w rękach prowokatorów i zdrajców. Ale co najbardziej interesujące, że tego rodzaju retorsje jak i zarzuty nie odnosiły się do Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi,  ani do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.
Rzecz jasna, nikt z działaczy KPP nie uwierzył w prawdziwość oskarżeń, jako że w składzie kierownictwa KPP nie mogło być nikogo, kogo by wcześniej Moskwa nie zaakceptowała (czyli osobiście Stalin).

Prawdziwą przyczyną rozwiązania KPP był makiaweliczny cynizm Stalina opisany przez Waltera Kriwickiego (właśc. Samuel  Ginzberg), rezydenta sowieckiego wywiadu wojskowego na Europę Zachodnią, który odmówił powrotu do Związku Sowieckiego i uciekł do USA w końcu 1937 r.
Otóż Kriwicki na kilka miesięcy przed zawarciem paktu Ribbentrop – Mołotow opublikował na  łamach „Saturday Evening Post” (wówczas tygodnik ukazujący się w Indianapolis, stan Indiana, USA) artykuł, w którym ujawnił stare plany Stalina, które miały za cel ułożenie „za wszelką cenę”  pokojowych relacji z Hitlerem. Taką strategię gensek sowiecki zakomunikował członkom biura politycznego 30 czerwca 1934 roku (czyli na pięć lat przed zawarciem wspomnianego paktu). Konsekwencją ugody z Hitlerem musiało być zlikwidowanie KPP. Otóż Hitler doszedł do władzy wskutek postawy niemieckich komunistów, którzy w 1925 r. nie zgodzili się na wspólnego z socjalistami i katolikami kandydata w wyborach, tylko wystawili własnego, zabierając w ten sposób dwa miliony głosów kontrkandydatowi Paula von Hindenburga (tyle głosów uzyskał kandydat komunistów).  A właśnie Hindenburg ułatwił objęcie władzy dyktatorskiej przez Adolfa Hitlera, mianując go  w styczniu 1933 r. kanclerzem. Po dojściu do władzy Hitler rozprawił się po swojemu z opozycją, w tym zwłaszcza z  komunistami, przy czym Stalin nawet okiem nie mrugnął nad żałosnym losem niemieckich ideowych współbraci.  

W odniesieniu do Polski Kriwicki twierdzi, że Stalin od dłuższego czasu przygotowywał „grunt” pod podział Polski pomiędzy Niemcy i Sowiety. Taka dogodna sytuacja powstała w momencie, gdy partia Hitlera zdobyła pełnię władzy  dyktatorskiej, wobec czego nie był już możliwy przewrót komunistyczny w Niemczech. Po zaanektowaniu Austrii przez III Rzeszę w marcu 1938 r., Stalin doszedł do wniosku, że należy usunąć „polską przeszkodę” dla planowanego dealu z Niemcami poprzez anihilację KPP. Przyczyny tego były prozaiczne, jako że kierownictwo tej partii, jak też jej członkowie, było zdominowane przez  Żydów. A Hitler u siebie rozpętał prześladowania komunistów i osób narodowości żydowskiej (w Niemczech komuniści także byli zdominowani przez ww. nację) i nie można było liczyć, że w tej sprawie pójdzie na jakiekolwiek ustępstwa. Z kolei dla Stalina skrajnie niewygodne propagandowo byłoby, gdyby w sytuacji podobnego rozwiązania problemu żydowskiego i komunistycznego (w przypadłej Hitlerowi części Polski), nie upomniał się o los członków KPP. Tym samym likwidacja pod byle pretekstem polskiej agendy Kominternu usuwała z pola widzenia przyszłe pole konfliktu, a Stalin otrzymał alibi, że skoro nie ma w Polsce partii komunistów, zaś oni sami okazali się li tylko prowokatorami, zatem nie musiałby w ich sprawie podejmować żadnych działań dyplomatycznych. Ponadto, nie wymieniając partii komunistycznych na zachodniej Białorusi i Ukrainie jako dotkniętych zdradą, wskazał w ten sposób jakimi rejonami Polski jest zainteresowany, a w praktyce zastrzegł je dla siebie. Otóż w aneksie do paktu Ribbentrop – Mołotow (z 23 sierpnia 1939 r.) rozbiór terytorialny Polski określony został ściśle według granic wyznaczonych przez zakres działania partii komunistycznych na jej terenach.

Eksterminacja narodowości żydowskiej oraz działaczy KPP w części terytorium Polski zajętej przez Niemcy po wrześniu 1939 r. nigdy nie spotkała się z jakimkolwiek głosem protestu ze strony sowieckich polityków czy sowieckiej prasy. Stalin zadekretował całkowitą obojętność w tej kwestii, aby nie popsuć relacji z niemieckim aliantem. Symptomatyczne, że Komintern, który w 1938 r. formalnie rozwiązał KPP, sam został rozwiązany w 1943 r., również  w wyniku decyzji Stalina, w tym przypadku bez zbędnych formalności, np. w postaci choćby zwołania stosownego kongresu Międzynarodówki. Czas wojny pozwalał na wiele i sporo spraw załatwiano w sposób pozastatutowy, czyli bezprawny według obowiązujących procedur.

Ale to nie koniec historii KPP i machinacji sowieckich z tym związanych. Oto we wrześniu  1955 r. na łamach moskiewskiej „Prawdy” ukazał się artykuł niejakiego  Dzierżyńskiego, którego konkluzją było, iż rozwiązanie KPP w 1938 r. na podstawie podejrzeń o zdradę i wiarołomstwo ideom komunizmu, było nieuzasadnione. To przygotowało drogę do „rehabilitacji” KPP i powstania jej późniejszego bękarta w postaci „partii robotniczej”, tj. PZPR.
Sowieci wykoncypowali bowiem, iż lepszy oddźwięk w ich relacjach międzynarodowych zostanie odniesiony, jeśli zaprowadzanie sowieckich porządków w Polsce będzie firmowane przez „polską” partię robotniczą, nie zaś przez jakiś jawnie kominternowski (moskiewski) twór polityczny.