kompilacja moich notek sprzed dwóch lat http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/wuhan-pierwowzor-apokalipsy http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/wuhan-raz-jeszcze

Wuhan to 11-milionowa metropolia w centralnych Chinach, stolica prowincji Hubei. W dzielnicy Wuchang (Wu-chang), na prawym brzegu Jangcy, wybudowano jeden z największych chińskich ośrodków naukowych, czyli kompleks uniwersytecki Wuhan University (kilkadziesiąt tysięcy studentów) z licznymi instytutami naukowymi o różnorodnym zakresie badań. Pośród nich funkcjonuje Medyczny Instytut Badawczy (Medical Research Institute), wyposażony w najnowocześniejsze laboratoria biologiczne które zajmują się najbardziej zjadliwymi patogenami i mikroorganizmami, w tym analogami koronawirusa wywołującego ciężki zespół ostrej niewydolności oddechowej, określany jako SARS-CoV.
W 2003 r. Chińska Akademia Nauk zleciła budowę wspomnianych laboratoriów w związku z epidemią wywołaną wówczas przez SARS-CoV. Kosztem kilkudziesięciu milionów USD  wybudowany został przy pomocy francuskich ekspertów kompleks laboratoriów (docelowo mający liczyć 53 placówki, a pierwsze z nich uruchomiono w końcu 2017 r.), o fundamentach mogących wytrzymać wstrząsy tektoniczne o sile 7 stopni magnitudo i spełniający najbardziej wyśrubowane kryteria bezpieczeństwa i kontroli (dotyczące wydostania się czegokolwiek na zewnątrz), czyli mające homologację w standardzie BSL – 4. Nie bez powodu ten największy w świecie zespół laboratoriów biologicznych został nazwany „chińską korporacją Umbrella” (nazwa pochodzi z gry komputerowej „Resident Evil”)

Informacje o oddaniu do eksploatacji opisywanego kompleksu laboratoriów biologicznych w kampusie uniwersytetu wuhańskiego nie wzbudziły entuzjazmu u znawców zagadnienia w wiodących pozachińskich ośrodkach naukowych. Wg opinii wyrażonych publicznie, m.in., przez dr Richarda H. Ebrighta z Waksman Institute of Microbiology przy Uniwersytecie Rutgersa (uniwersytet stanowy New Jersey, USA) oraz dr Bruno Lina z Laboratorium Wirusologii (VirPath) przy uniwersytecie w Lyon (Francja) , wymogi stosowane przez chińskich badaczy w procedurach bezpieczeństwa są znacznie mniej restrykcyjne, niż ma to miejsce w placówkach na Zachodzie. Z jednej strony zwiększa to możliwości badawcze (wydatnie przyśpiesza badania prototypowe), ale z drugiej rośnie ryzyko wydostania się na zewnątrz zarażonych zwierząt laboratoryjnych albo ich nie zutylizowanych szczątków. Oczywiście, tutaj można rozważać rozmaite scenariusze takich „wycieków” poza laboratoria, np. nieszczelność „mogilników”, błąd ludzki czy niedopatrzenie, etc., etc.

Problem jest z tych poważnych, gdyż dla testowanych analogów np. broni biologicznej nie wytwarza się antytoksyn (antidotum).  One są wytwarzane dopiero wówczas, gdy po testach zostawia się do wdrożenia najbardziej wydajne (agresywne) mikroorganizmy. Stąd nie ma ich rezerw uprzednio zmagazynowanych, atem trzeba takie antytoksyny dopiero wynaleźć. Reszta mniej wydajnych  stanowi odpady, którymi nie warto się dalej zajmować. Np. w przypadku nowiczoka na ponad sto testowanych analogów, do produkcji zostały wdrożone tylko dwa.

A. N. Iłłarionow były doradca prezydenta FR W. Putina, który od 2006 r. pracuje jako doradca naukowy w thin tanku o nazwie Cato Institute z siedzibą w Waszyngtonie, opowiedział o sprawach, o których można coś niecoś wygrzebać w specjalistycznych periodykach czy specjalistycznych portalach internetowych, ale w tzw. mainstreamie nie znajdują one dla siebie miejsca. W wywiadzie udzielonym ukraińskiemu portalowi UKRLIFE.TV  przedstawił treść swojej publikacji (dostępna pod n.w.  linkiem: https://aillarionov.livejournal.com/1177095.html#/1177095.html).

Kwestie o istotnej wadze pojawiają się w końcowych partiach wywiadu, jako że wynikają logicznie z treści zadawanych pytań przez osobę prowadzącą. Moje omówienie nie stanowi dosłownego tłumaczenia wywiadu  z języka rosyjskiego, natomiast wykorzystałem  zawarte w nim dane.

Ad rem
Po kolejnej epidemii jednej z odmian koronawirusa, wprowadzono w USA i Kanadzie od 2014 r. moratorium na prowadzenie badań nad modyfikacjami tych patogenów. A w  chińskim Wuhan w tym akurat czasie kończono budowę kompleksu laboratoriów mających zajmować się najgroźniejszymi szczepami patogenów, głównie z rodziny koronawirusów (Wuhan Institute of Virology – dalej: WIV). Nasuwa się domniemanie, iż zachodnie koncerny farmakologiczne postanowiły zbudować poligon doświadczalny nie w swoich krajach, ale właśnie w Azji, mając od razu alibi, że gdyby coś niedobrego wynikło, to odium sprawcze nie spadnie wówczas na Amerykanów czy Europejczyków. Bardzo to przypomina „gospodarkę” niebezpiecznymi odpadami prowadzoną przez kraje zachodnioeuropejskie w stosunku do biedniejszych krajów byłego bloku wschodniego. Zapewne z tego powodu tak ochoczo w budowę kompleksu mikrobiologicznego w Wuhan zaangażowali się Francuzi, łącznie z wizytami gospodarczymi na najwyższych szczeblach politycznych (Chirac, Sarkozy) w Państwie Środka, a agendy rządowe i instytucje amerykańskie (oraz z niektórych innych krajów) lokowały w WIV tzw. granty opiewające na badania i modyfikację koronawirusów.

I tak amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (National Institutes of Health, zarząd w North Bethesda, Maryland), z koordynującym programy z zakresu mikrobiologii National Institute of Allergy and Infectious Diseases (NIAID) zarządzanym przez dyrektora Anthony Stephena Fauci podpisało w 2013 r. , w ramach programu PREDICT (https://www.ecohealthalliance.org/program/predict), sześcioletnią umowę (tj. do 2019 r.) z instytutem w Wuhan na klasyfikowanie wszystkich odmian koronawirusów występujących w świecie zwierzęcym, łącznie z najbardziej egzotycznymi i mało znanymi gatunkami, z charakterystyką, które z nich mogą być przenoszone na ludzi i jaką drogą. Na finansowanie tych badań w wys. 370 mln USD zrobiło zrzutkę sporo ważnych instytucji i fundacji, przykładowo wymienię w tym miejscu EcoHealth Alliance z kolejną ważną postacią, czyli dyrektorem Peterem (Piotrem) Daszakiem, Uniwersytet Johna Hopkinsa, WHO, Fundację Billa i Melindy Gates, etc. etc. Kolejna podobna umowa zawarta na 5 lat z grantem w wys. 380 mln USD zaczynała się od 2019 r. i obejmowała modyfikacje genetyczne rozpoznanych i sklasyfikowanych dotychczas koronawirusów, pod kątem łatwości ich przenoszenia odzwierzęcego na populację ludzką, czyli miała wyszukiwać kombinacje genomów, które będą wykazywały ukierunkowane działanie na określone cechy populacji ludzkiej. Jednocześnie od 2019 r. zdjęto w USA moratorium na prowadzenie badań nad patogenami z rodziny koronawirusów.
Daty te wystarczająco dobrze tłumaczą, dlaczego do Wuhan i innych ośrodków chińskich zjeżdżały stale tabuny naukowców, doktorantów i stypen- dystów z zakresu mikrobiologii, skoro w Ameryce Północnej (i częściowo w Europie) panowało swoiste embargo na prowadzenie określonego rodzaju badań z zakresu wirusologii. Dopiero w końcu kwietnia 2020 r., decyzją prezydenta USA D. Trumpa zostało zablokowane przekazanie kolejnej transzy na wspomniane badania, gdyż sprawa stała się zbyt głośna, czyli nie dało się już ukrywać współpracy amerykańsko-chińskiej w tym zakresie.

Teraz parę słów o roli głównego wirusologa chińskiego, czyli dyrektora instytutu w Wuhan, pani Shi Zengli, , która w zakresie wirusologii dokształcała się we francuskim ośrodku badawczym w Montpellier. Otóż pierwszy stwierdzony przypadek osoby zainfekowanej koronawirusem datowany jest na dzień 18 listopada 2019 r. i okazał się nim pracownik instytutu wuhańskiego. Jako że jedna jaskółka wiosny nie czyni, a ponadto nie było wiadomo czym się zainfekował, alarmu nie podniesiono. Pani Shi Zengli była w rozjazdach, a w końcówce roku przebywała na międzynarodowej konferencji w Szanghaju. Ale gdy pracownicy instytutu w Wuhan zaczęli lawinowo zapadać na atypiczną pneunomię (nietypową chorobę dróg oddechowych)  p. Shi Zengli od razu skojarzyła, że rozmiar infekcji ma coś wspólnego z prowadzonymi w ramach grantu badaniami. Natychmiast wróciła do Wuhan i wypuściła „oficjalną” wersję, że zarażenie miało źródło w towarach sprzedawanych na wuhańskim targu rybnym i owocami morza, a jego nosicielami były nietoperze.

Wersję tę solidarnie zaczęła podtrzymywać WHO oraz media amerykańskie, a za nimi reszta światowego medialnego mainstreamu. Ale władze chińskie wolały sprawdzić, jak się rzeczy mają faktycznie. Gdy kwarantanna, którą objęto najpierw instytut w Wuhan nie dawała rezultatu i infekcja szerzyła się jak pożar, kolejno objęto kwarantanną cały ośrodek uniwersytecki, następnie odcięto od świata całe miasto, a potem także prowincję Hubei. Jak wcześniej było wspomniane, ośrodek w Wuhan stanowił w ostatnich latach światowe centrum dla adeptów wirusologii, nie tylko dla studentów i doktorantów, ale także dla wielu utytułowanych badaczy, którzy pracowali w ramach otrzymywanych zleceń. W ciągu roku przewijały się tutaj tysiące zagranicznych gości ze wszystkich stron świata.

W Wuhan stan epidemii ogłoszono juz w grudniu 2019 r., a na początku stycznia 2020 r. władze chińskie nakazały zniszczyć całość dokumentacji dotyczącej zleconych prac nad szczepami koronawirusów. Jednocześnie prowadzono badania nad genomem CoWid -19. Otóż okazało się, że w genomie tego patogenu znajdują się „nici” z wirusa przenoszonego przez nietoperze z gatunku Rhinolophus – gacek podkowonos oraz rzadkich ssaków łożyskowych Polidota - łuskowce, czyli żyjącego w Malezji gatunku bardzo nielicznego, zagrożonego wyginięciem i wpisanego z tego powodu do Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych (The IUCN Red List of Threatened Species). Księga ta jest publikowana na bieżąco przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody i jej Zasobów (IUCN - International Union for Conservation of Nature).

Ale diabeł tkwi, jak to zwykle bywa, w szczegółach.

Wspomniany gatunek nietoperzy żyje jakieś 700 km na południe od Wuhan, w górzystych tropikalnych górskich lasach prowincji Yunnan, a jego habitat nie przekracza 30 - 50 km od miejsc lęgowych w jaskiniach tej prowincji. Prowincja Hubei jest za daleko, a średnia temperatura powietrza jest w niej zbyt niska, więc w Wuhan, okolicy, całej prowincji i generalnie w północnych Chinach ten konkretny nietoperz nie występuje. Najdłuższy odnotowany dystans, przebyty przez okazy tego gatunku nietoperzy, wyniósł ok. 180 km. Dosyć daleko, ale jeszcze dużo brakuje do 700 km (pomijając przytoczone parametry klimatyczne, czyli po co miałyby lecieć na zbyt chłodny, czyli nieodpowiedni dla ich metabolizmu teren). Z kolei łuskowce są na tyle rzadkie, że każdy przypadek wwozu okazów znajdujących się w spisie Czerwonej Księgi jest wyłapywany przez kontrole graniczne i zwracany (jeśli był to okaz żywy) do miejsca, gdzie bytuje w naturze. Zatem skąd wziął sie ten wirus od łuskowca w ośrodku badawczym w Wuhan. Akurat w 2019 r. tak zdarzyło się „przypadkiem”, że na chińskiej kontroli granicznej odnotowano chęć wwozu 6 sztuk łuskowców. Podczas procedury wyjaśniania, kto, gdzie, po co i na co, wszystkie okazy tego gatunku padły.

I to właśnie był znakomity pretekst, aby zbadać je  dlaczego padły i jakie czynniki to spowodowały. Najbardziej kompetentny dla przeprowadzenia tego rodzaju badań był, oczywiście, instytut w Wuhan. Sposobu pozyskania nietoperzy do badań nie ma sensu odgadywać, gdyż sprawa wydaje się zbyt banalna, szczególnie przy wysokości środków pochodzących z grantu.

Ponadto władze chińskie stwierdziły, iż na targu rybnym w Wuhan nigdy nie handlowano nietoperzami (żadnymi). Co więcej żaden ze sprzedawców prowadzących obrót na targu nie był zainfekowany koronawirusem.

Jeden morał (albo dwa)

Pierwszy jest taki, że „dzika przyroda” nie mogła samoistnie wytworzyć podobnej kombinacji wirusa, gdyż stanowił on mutację od gatunków na terytoriach habitatów ze sobą nie graniczących i na tyle odległych, że praktycznie wykluczających ich rekombinację bez udziału człowieka.
Drugi stanowi  tylko moją supozycję, iż wersja że coś wymknęło się spod kontroli w wuhańskim instytucie z powodu błędu czy zaniedbania, została oceniona jako strawna propagandowo.

Natomiast gdy uwzględni się pewne wypowiedzi przedstawiciela fundacji Billa i Melindy Gates, że fundacja ta jest już w posiadaniu szczepionki na CoWid-2019, to można się zastanawiać, czy aby te miliony dolarów ładowane w kolejne modyfikacje wirusów nie skłaniają do przetestowania na żywym organizmie społeczeństw ludzkich tych patogenów, które „najlepiej” rokują. Także pod względem zbytu na szczepionki.

Sporo wyjaśnia także pogróżka ze strony wcześniej przedstawionego Petera Daszaka z EcoHealth Alliance, zawarta w jego zapytaniu  skierowanym pod adresem administracji rządowej USA:
- Poprzednio ja prosiłem was o 1,2 mld USD
(na badania nad korona wirusami,  ale skoro nie dostał tyle ile chciał, to dodał):
A ile teraz jesteście gotowi dać na takie badania?